Mój wpis o tym jak cenią nasze rękodzieło przeczytało sporo osób, dużo z Was zabrało też głos w tej sprawie. Postanowiłam więc jeszcze raz poruszyć ten temat. Dziś chodzi mi o rękodzieło którego sama nie wykonałam a konkretnie o rękodzieło kupione w w sklepach z używanymi rzeczami na wagę. Mam w pobliżu domu taki sklep, ciuchbuda jak każda inna a jednak to właśnie w niej spotykam super ludzi. Przychodzi młoda dziewczyna, plastyk i szuka wełnianych rzeczy do filcowania, przychodzi starsza Pani , wyszukuje koronkowe serwetki, potrzebne jej do odciskania w glinie, przychodzi inna i szuka materiałów do szycia. Czasem sobie trochę porozmawiamy na temat naszych prac. Jako te osoby które same coś robią nie możemy przejść obojętnie obok przepięknych haftów, koronek, plecionek rzuconych razem ze starymi ręcznikami. Ja też czasem kupuję przepiękne rzeczy , ręcznie robione , oczywiście na wagę. Jak pomyślę ile godzin pracy i ilu umiejętności potrzeba aby takie rzeczy stworzyć to jest mi zwyczajnie żal, że trafią one na śmietnik i czy mi potrzebne czy nie to biorę. Czasem dopiero w domu się zastanawiam po co mi to, ale jak już je wypiorę , wyprasuję to czasem po prostu cieszą moje oczy. Wyjmę z kuferka popatrzę i schowam.
Jest jednak i druga strona takich sklepów, otóż psują one rynek rękodzieła nowego. Gdy my robimy i chcemy sprzedać po godziwej acz minimalnej cenie nasze prace słyszymy za drogo. W hipermarkecie, w chińskim markecie( bo i coś takiego ostatnio widziałam ) , w ciuchbudzie kupuje się rękodzieło za grosze. To nic, że złej jakości, to nic, że używane ale tanie. Dlatego podziwiam tych co mają odwagę prowadzić działalność gospodarczą i zajmują się wytwarzaniem rękodzieła, to trudny kawałek chleba.
Na koniec przydługiego wpisu pokażę coś co jest ilustracją moich nudnych wywodów. Kupiony w SH dywanik a może makatka , ręcznie haftowany wełną, ręcznie tkany i wiązany, wymiary 80 x 50 cm po wypraniu wygląda jak nowy i jest cudny. Kosztował mnie 3,5 zł no to same powiedzcie jak tu się nie skusić na coś takiego, jak pozwolić na to aby trafił do spalarni śmieci.
Oj szkoda by było .
OdpowiedzUsuńWiemy same ile to kosztuje pracy i szkoda nam to biezemy , cos wiem na ten temat , zdaża misie wżiąś coś co sama bym zrobiła , ,
Również nie pozostawiłabym tego dywanika:))
OdpowiedzUsuńMoc serdeczności posyłam:)
no też bym się skusiła, bo cena powala-pozytywnie oczywiście:)))
OdpowiedzUsuńUratowałaś! I tak trzymać:-)
OdpowiedzUsuńA pomyślałaś, że może kiedyś nasze prace trafią do ciucholandu? Smutne, ale taka jest kolej rzeczy, ja lubię takie rzeczy z odzysku, dla mnie one mają duszę, myślę wtedy o osobach, które je wydały na świat, pozdrawiam hel
OdpowiedzUsuńŚliczna ta sówka :) Ocaliłaś ją xD Sówki na wszystkim wyglądają tak fajnie :)))
OdpowiedzUsuń