Obserwatorzy.

wtorek, 28 listopada 2017

Bombki wełniaczki.

          Wełniane bombki są dla dzieciaczków z najmłodszej grupy przedszkolnej. Mięciutkie,  bezpieczne, nie zgniotą się,  nie stłuką. 


Można je powiesić na choinkę można doczepić do plecaczka lub worka na kapciuszki, można z nich zrobić girlandę  lub  można się nim po prostu bawić. Są łatwe do zrobienia , wystarczą  niewielkie  resztki  kolorowych włóczek.   To zwykłe kółeczka  wydziergane szydełkiem połączone ze sobą tak by bombka była sztywniejsza i dwustronna. 

 

         Początkowo  chciałam zrobić kulki  wełniane ale  skończyło się na pomyśle na płaskie bombki. Niby robota łatwa  ale  muszę zrobić  ponad czterdzieści kółeczek  bo potrzeba po 2 szt na jedną bombkę. Musi wystarczyć bombek dla wszystkich dzieci a i o opiekunkach trzeba też pomyśleć.
        Ktoś powie:  po co  Ty to robisz? Masz tylko 2 wnuków więc wystarczą 2 szt.  Myślę jednak, że  bombki sprawią przyjemność dzieciom a że nie tylko moim to tym lepiej.  Wracam do dziergania jeszcze trochę kółeczek mi potrzeba.




sobota, 25 listopada 2017

Mini.

         Za miesiąc Święta, wokół pełno świątecznych dekoracji, ozdób. Jak co roku  obiecuję sobie , że  nie  zrobię już żadnych gwiazdek, aniołków, sopelków, szyszek, bałwanków itp rzeczy. Rodzina obdzielona, znajomi też w domu  nic nie potrzeba więc  nie robię i już.
         Gdy  jest do Świąt coraz bliżej to wtedy okazuje się, że  jednak  kilka gwiazdeczek, mały aniołek , bombeczka są koniecznie potrzebne.  W tym roku postanowiłam  zrobić jakieś inne wzory  bo  robienie  ciągle tego samego nie sprawia mi przyjemności.  Tegoroczne prace to mini ozdoby.



 Aniołeczki  z cieniutkich nici, maleńkie mniejsze od pudełka zapałek mają być na  mini choinkę  w pokoju moich wnuków.


 Jeszcze tylko kilka mikroskopijnych  gwiazdeczek dorobię bo więcej się nie zmieści.
Dziergam jeszcze   wełniane bombki do przedszkola dla maluszków. Mięciutkie, bezpieczne do zabawy  ale o nich napiszę następnym razem.


niedziela, 5 listopada 2017

Sweter z przeszłością.

       Z rękodziełem własnoręcznie robionym trudno się rozstać. Sweter który dziś Wam pokazuję zrobiony jest wieki temu. Wydziergałam go na drutach dla mojego męża. Pochodzi z czasów pustych sklepów i radzenia sobie  pracą własnych rak z materiałów które udało się "zdobyć".  Fason prosty, kolory stonowane beżowo-brązowe.



         Sweter po latach noszenia wylądował w pawlaczu. Zmieniła się moda,  figura, potrzeby i gusta.  Szkoda mi było go wyrzucić bo to przecież moja praca  ale ile można przekładać  stary  ciuch choć wyglądający całkiem porządnie co jest zasługą ręcznego prania.
       Pomyślałam sobie, że spróbuje go przerobić  na siebie  aby godnie  dokończył żywota czyli zniszczył się w użytkowaniu. Sweter był dla mnie za duży choć z wiekiem przybyło mi sporo kilogramów to jednak nadal był za szeroki, miał za długie  i za szerokie rękawy.  Sytuacja właściwie bez wyjścia  bo prucie nie miało sensu.
       Skoro jednak sweter był nikomu nie potrzebny postanowiłam  zrobić  rzecz karygodną czyli  zmniejszyć sweter przez cięcie nożyczkami. Zmierzyłam szerokość, spięłam szpilkami, przeszyłam na maszynie, potem obrzuciłam  brzeg ściegiem zygzakowym w odległości 2 cm od szwu  a na końcu odcięłam nożyczkami nadmiar  dzianiny. To samo zrobiłam z rękawami i w ten oto prosty i szybki sposób  zyskałam  ciepły,  długi sweterek   na  leśne spacery z kijkami.