Obserwatorzy.

wtorek, 29 września 2015

Czapeczka i chusteczka

Gdy  zrobiło się odrobinę chłodniej pomyślałam sobie , że już czas na  czapeczki. Uwielbiam robić rzeczy dla dzieci.  Ta jest zrobiona z grubej bawełny. Jest taka trochę ażurowa ale  w okolicach uszu ma  kolorowe dodatkowe rzędy wachlarzyków bo w końcu czapka ma być nie tylko do ozdoby. Obwód głowy to ok. 43-44 cm wys czapeczki 16 cm.



Czapeczka zrobiona została z myślą o konkretnej panience ale w  myśl zasady której się nadal trzymam  nie będę nadgorliwa, nie będę prosić aby ktoś wziął  moją pracę. Osóbka  dla której ją zrobiłam  nie jest w stanie o nią poprosić ale przecież  to nie o nią chodzi. Pomimo, że dzieli nas niezbyt duża odległość  nie widziałam  jej już ponad 2 miesiące Musiałabym ją sama odwiedzić i "wcisnąć" jej czapeczkę bo jej rodzice jakoś nie widzą potrzeby kontaktu ze mną gdy nie mają   konkretnej potrzeby. Chyba więc  czapeczka wraz z chusteczką do kompletu zasili moje zbiory rękodzieła. Mogłabym spróbować ją sprzedać na Allegro ale tam szydełkowe czapeczki oferowane są po 8 zł to nawet koszt materiału by mi się nie zwrócił.



 Trudno komplecik  poleży poczeka, może się  kiedyś przyda jakiemuś dziecku,  może będzie ubrankiem dla lalki, może znajdzie się ktoś chętny na wymianę  ( proszę wtedy do mnie napisać , adres jest na bocznym pasku) a  jak nie to może go spruję  i zrobię coś innego.




 Takie jest życie,  nie zawsze jest miło, wesoło i przyjemnie. Każdy ma swoje życie, swoje priorytety trzeba to uszanować, że nie zawsze starcza  tam miejsca dla nas. Na razie tylko miś jest zadowolony



PS.
Kgosia
Panienka dla której robiłam czapeczkę ma niecały rok, dzieci maja jednak różne główki trzeba by było zmierzyć obwód i wysokość. Robiłam czapeczkę "na oko" bo  jak napisałam wyżej panienki nie widziałam  od 2 miesięcy. Chusteczka jest zapinana na guziczek więc obwód  można regulować.




piątek, 25 września 2015

Dziekuję.

Kolejny raz  los o mnie zadbał i wygrałam blogowa zabawę,  tym razem u U Aneczki . Udało mi się zostać szczęśliwą posiadaczką  fantastycznej torby z ogromnym sercem. Torba jest  duża,  z podszewką, z zapinaną kieszonką i karabińczykiem  do przypięcia  np. kluczy.  Zmieści  się w niej mnóstwo zakupów ale ziemniaków to ja w niej nosić nie będę  bo jest piękna. Wewnątrz  wspaniałej torby znalazłam jeszcze  inne prezenty:  motek śliwkowej włóczki, małe etui na chusteczki  i słodkości. Aniu serdecznie dziękuję za cudne prezenty.



wtorek, 22 września 2015

Mały prezent

        Mam pod oknami  małą ciuchbudę, lumpeks czy jak to tam jeszcze jest nazywane. Czasem tam zaglądam w poszukiwaniu jakiś ciekawych rzeczy przydatnych do  twórczych przeróbek. Czasem trafię na  nowe kupony tkaniny, czasem na jakieś ciekawe rękodzieło, czasem na koronki, nici, tasiemki, włóczki. Nie jest tych rzeczy dużo, niezbyt często się trafiają  bo lumpeksy to  w większości ciuchy. Ostatnio też tam zajrzałam i ku mojemu zaskoczeniu  Pani  tam sprzedająca wręczyła mi reklamówkę z  nowymi włóczkami  i zapytała czy kupię. Widocznie już zauważyła co mnie interesuje i czego poszukuję.Oczywiście włóczkę kupiłam bo gdzie znajdę nową  włóczkę ze sporą  domieszką wełny  po 8 zł za kilogram?
          Pomyślałam sobie, że  skoro Pani była tak miła zostawiając dla mnie włóczkę  to zrobię jej malutki prezencik. Jak pisałam ostatnio miałam trochę szczęścia w blogowych zabawach może więc pora szczęście podać dalej. Podarowałam Pani broszkę z puchatej włóczki z filcową kuleczką w środku. Właściwie to prezencik nie był malutki bo broszka jest słusznych rozmiarów ale i Pani  dla której ją robiłam   raczej do małych i szczupłych nie należy. To drobiazg do niczego nie zobowiązujący ale trzeba było zobaczyć zaskoczenie tej kobiety. Widocznie  niezbyt często dostaje takie niespodzianki od klientki,  mam nadzieję, że broszka jej się spodobała.


czwartek, 17 września 2015

Trochę szczęścia

           Od czasu do czasu los się do mnie uśmiecha i udaje mi się wygrać w blogowych zabawach. Muszę powiedzieć, że  najczęściej wygrywam wtedy gdy  moje samopoczucie sięga  przysłowiowego dna. Tak jakby  los chciał mnie jakoś podtrzymać na duchu dając mi  do zrozumienia, że  na świecie jest mnóstwo miłych, sympatycznych, bezinteresownych osób. Nawet jeśli  wokół mnie  jakoś nie mogę takich osób spotkać to nie znaczy, że ich nie ma. Każdy taki prezent zrobiony własnymi rękami ma wartość bezcenną. Przecież wkładamy w swoje prace nie tylko umiejętności, czas, materiały a co za tym idzie pieniążki  ale i kawałek siebie, kawałek swojego serca i talentu.
Jeśli tylko  mogę chętnie zapisuję się na wymianki i do innych zabaw blogowych. Staram wychodzić z domu  do ludzi,  staram się nie zamykać w czterech ścianach  ,  bo wiem, że to nie rozwiąże żadnych problemów.  Tym bardziej mi miło dostawać prezenty od zupełni mi nieznanych  ale z pewnością sympatycznych  osób.
Dziś chcę serdecznie podziękować aż dwóm  osobom.
         Jedna to Raeszka  od której dostałam piękne prezenty, cudowne hafty, książkę,  podstawkę do karteczek i lawendowe serwetki, dziękuję  najpiękniej jak umiem.



          Drugą osobą jest Karolina  od której otrzymałam  małą deseczkę  z malowanym  motylem, jest piękna, bardzo dziękuję.


wtorek, 15 września 2015

Część trzecia kompletu i ostatnia.

           Ostatni element kompletu to szydełkowa zawieszka, wisiorek lub naszyjnik  zależy jak kto chce to nazwać. Włóczka ta sama,  kuleczka sfilcowana  z  tej samej wełenki co w broszce tylko trochę mniejsza. Wykorzystałam też kolejne kółeczko  plastikowe spod nakrętki, choć  wydaje mi się, że jest odrobinę za lekkie do wisiorka. Trochę koralików, sznureczek skręcony własnoręcznie z  wełenki ( tej  samej z której filcowałam kulki) i tak oto powstała ostatnia część kompletu.



         Więcej części  nie będzie ze względu na fakt o którym pisałam  przy okazji prezentacji broszki czyli zostało mi 50 cm tej kolorowej  włóczki. 
Jeśli komplet Wam się  podoba to wkrótce  będzie go można  otrzymać bo zamierzam  zorganizować Candy.  
Muszę się tylko jakoś zorganizować po wakacyjnych wyjazdach.


poniedziałek, 7 września 2015

Bransoletka

         Dziś druga odsłona  cieniowanego kompletu czyli bransoletka. Właściwie to ona była pierwsza  zrobiona ot tak dla zabawy. Ponieważ nie zużyłam na nią całej włóczki a nie chciałam zostawiać  mikroskopijnego kłębuszka  powstały kolejne części kompletu czyli broszka z poprzedniego wpisu i naszyjnik- zawieszka. Wzór na bransoletkę to właściwie koronka znaleziona przy okazji poszukiwań wzorów na chustę z koronki irlandzkiej ale wykonana z włóczki  zupełnie na koronkę nie wygląda. Troszeczkę wzór zmieniłam dodałam cieniowane koraliki  i powstała  miękka, leciutka ,  wygodna ozdoba której właściwie się nie zauważa w trakcie noszenia. Jako zapięcie miał być zwykły guziczek ale przy okazji filcowania  kulek do broszki i zawieszki zrobiłam też guziczek z filcu, dodałam trochę kolorowych skrawków i wyszedł mi nawet cieniowany. Fajna zabawa idealna na skołatane nerwy. 


czwartek, 3 września 2015

Broszka.

       Lubię rzeczy  nietypowe, lubię muzykę improwizowaną i eksperymentalną, lubię zbierać  zwykłe kamienie i kawałki drzew. Dzieci   z podróży przywożą mi zawsze kamień  a nie upominek. Niektóre z nich możecie zobaczyć na moich zdjęciach.
      W rękodziele też lubię eksperymenty, robienie ze schematów powtarzalnych rzeczy  nigdy mnie nie pasjonowało. Sporo osób zwraca się do mnie z prośbami o wzory , schematy, opisy. Wybaczcie ale w większości przypadków ja  po prostu  wzorów i opisów nie mam. Nawet jeśli inspiruję się  zobaczoną u kogoś praca to zazwyczaj  robię tylko podobną .Jeśli robię np. dwa egzemplarze    to prawie nigdy nie są identyczne. Muszę się przyznać, że jeśli wiem, że  muszę zrobić identyczne rzeczy to staram się zrobić notatki ale one są zrozumiałe tylko dla mnie.
      Dziś chcę pokazać Wam jedną z takich rzeczy zrobionych z potrzeby serca. a właściwie z potrzeby tworzenia.  Jestem osobom praktyczną, lubię rzeczy, proste, użyteczne chyba jednak w zakamarkach duszy  do głosu dochodzi moje inne JA.  Wtedy też powstają rzeczy    kompletnie mi niepotrzebne, zrobione dla samego procesu twórczego. Tak też było i tym razem. Znalazłam  kłębuszek cieniowanej włóczki. Był malutki tak na oko ok. 5 cm średnicy.. Właściwie  to taka resztka jest do niczego no bo co można zrobić z tego zrobić. Spodobały  mi się jednak kolory i zamiast wrzucić kłębuszek do pudła  przerobiłam go do ostatniego kawałka.. Możecie mi wierzyć lub nie ale  pozostał mi tylko ok. 50 cm kawałek. Jesteście ciekawi  co  zrobiłam?  Zrobiłam  cały komplet biżuterii:  bransoletkę, broszkę  i  naszyjnik.
     Dziś  pokażę  broszkę. Nie jest duża  ma ok. 6 cm średnicy, oczywiście zrobiona bez jakiegokolwiek wzoru, w środku ma filcową kulkę z naszytymi koralikami które dostałam od którejś z Was, wykorzystałam też kółeczko plastikowe ( to to wokół kulki) ze zwykłej butelki z napojem. To ta część pod nakrętką która oddziela się po odkręceniu butelki. Kulkę filcowałam sama a ponieważ nie miałam  czesanki w odpowiednim kolorze wykorzystałam  zwykłą wełnianą włóczkę. Pocięłam ją na malutkie kawałki i  dała się w ten sposób sfilcować bez problemu. Z tej samej wełnianej  włóczki zrobiłam też podstawę broszki bo  cieniowanej było  naprawdę niewiele. Sami widzicie, że trochę  pracy w nią włożyłam  a potem zadowolona z efektu końcowego   sfotografowałam ją i ....... schowałam do  kuferka. Może kiedyś, do czegoś, mi się przyda a jak nie to oddam ją tym co będą ją chcieli. Z całego kompletu broszka podoba mi się najbardziej więc pokazuję ją jako pierwszą. Prawda, że włóczka  ma fajne kolorki?






wtorek, 1 września 2015

Szmatki.

Jest gorąco, życie płynie jakby wolniej, a może ja  jestem leniwa. Robótek nie rzuciłam ale właściwie to  zamiast tworzyć raczej utylizuję  niepotrzebne rzeczy. Wyciągnęłam 3 stare bluzki a ponieważ straciłam nadzieję, że jeszcze kiedyś w nie wejdę ( musiały się chyba mocno skurczyć  przynajmniej tak to sobie tłumaczę)  to postanowiłam je zutylizować. Odprułam guziczki ( może się kiedyś do czegoś przydadzą), pocięłam na kawałki ( nie wiadomo po co), odprułam atłasową lamówkę w niewiadomym celu,  dolne brzegi dzianinowej bluzki przerobiłam na kwiatki  (zupełnie mi niepotrzebne ) ,  z części szmatek  syntetycznych wycięłam kółeczka  , kwiaty i opaliłam je nad świecą. Zrobiłam z nich 2 białe kwiaty ( też mi niepotrzebne) resztę płatków schowałam (może kiedyś do czegoś....... itd). Mam jeszcze odcięte falbanki  do przerobienia i  utylizacja będzie skończona. Powinnam pozbyć się  wielu nagromadzonych rzeczy tylko w takim tempie to zajmie mi z 10 lat. Oczywiście byłoby szybciej gdybym zniosła  3 bluzki do kontenera na ubrania który stoi pod moim blokiem. Tylko jakoś  mam obawy, że  ubrania tam wrzucane trafiają potem do lumpeksów a nie do potrzebujących. Niestety zostały mi nawyki z  czasów pustych sklepów i wiecznego przerabiania wszystkiego na wszystko i trudno mi ot tak wyrzucić a  nie potrafię jak obecna młodzież sprzedać wszystkiego  co mam  na Allegro, FB, czy setce innych miejsc w sieci.
Tak oto wyglądają pozostałości po 3 bluzkach. Zawsze to trochę mniej szmatek niż  było.