czwartek, 29 października 2020
Nie będę bierna.
wtorek, 27 października 2020
sobota, 17 października 2020
Moherowa chusta prawie gotowa
Skończona, uprana właśnie się suszy moja chusta z resztek kolorowych moherów. Dziś tylko kawałek reszta jak już będzie sucha, zblokowana. Wtedy zrobię testy "gryzienia" , pokażę całość a dla chętnych dam namiary na ten wzór. Zapraszam na dalszy ciąg.🙋
środa, 14 października 2020
Mohery
Jestem już starszą panią ale berety z moheru to nie jest moje ulubione nakrycie głowy. Mohery -włóczki jednak mam w swoich zbiorach. Kłębuszki mniejsze i większe, kolory różne. Coś z nich postanowiłam zrobić i tym czymś jest kolorowa chusta do ciemnego jesiennego płaszcza.
Znalazłam fajny wzór szydełkowej chusty. Takiej innej niż tradycyjna i postanowiłam właśnie na nią zużyć kolorowe mohery. Jak chusta nie będzie ładna to trudno jakoś przeboleję stratę starych moherków, bo nie zamierzam zabierać się za prucie nawet jeśli nie będzie to to co chciałabym nosić. Kto pruł moher wie o czym mówię.
Na dziś mam tyle co na zdjęciu. Kto będzie ciekawy co mi wyszło zapraszam do zaglądania na blog.
piątek, 9 października 2020
Słuchając Lema
Jestem fanką literatury Stanisława Lema. Teraz korzystając z dobrodziejstw techniki zamiast czytać mogę słuchać jego powieści. To nic , że już je kiedyś czytałam teraz znajduję w nich zupełnie inne treści.
Przy słuchaniu książek mogę sobie pozwolić na drobne robótki. Nic skomplikowanego bo inaczej albo tracę wątek słuchanej książki albo mylę wzory robótek. Kończąc dziś słuchanie "Niezwyciężonego" pocięłam stary wełniany sweter. Miał iść w całości do kosza ale odcięłam rękawy, odcięłam dół swetra a z tego co zostało zrobiłam kwiatki. Nie są mi potrzebne ale może kiedyś do czegoś je wykorzystam. Co do rękawów i reszty to jeszcze nic nie wymyśliłam ale postanowiłam, że albo coś z nich zrobię w ciągu tygodnia albo jednak wyrzucę. Nie da się chomikować wszystkiego chociaż jest to kuszące.
Świeżutkie, jeszcze "ciepłe", jeszcze nieskończone, wełniane różyczki. Zdjęcia przy sztucznym świetle też nieszczególne ale powieść Lema nieśmiertelna.
sobota, 3 października 2020
Ulubieniec rodziny.
Kończą się ciepłe dni, kończy sie czas spędzony na łonie natury. W tym roku ze względu na pandemię dużo czasu spędzałam po za miastem, w miejscu gdzie nie ma dużo ludzi, nie ma sklepów, rozrywek nawet dostęp do sieci telefonii komórkowej i internetu jest ograniczony. Nie zglądałam więc na blog, nie odwiedzałam Waszych stron. Teraz mam zamiar nadrobić zaległości.
Robótkowo u mnie tak sobie. Coś tam leniwie dziergałam i postaram się to pokazywać co jakiś czas. Trudno się wraca do systematycznego pisania na blogu. Chyba się starzeję albo potrzebuję motywacji. Muszę poszukać jakiś blogowych zabaw, wymian, wyzwań w których mogłabym wziąć udział.
Na dobry początek sweterek dziergany wieki temu. Zanim go skończyłam przestał mi się podobać, nawet guziczków do niego nie przyszyłam, trafił do pudła a w czasie porządów został odłożony do sprucia. W ostaniej chwili zrobiło mi się szkoda mojej pracy i postanowiłam dać mu szansę. Przód swetra wyhaftowałam a właściwie wydziergałam igłą. Wybrałam do haftu pieska bo jest bardzo podobny do naszego rodzinnego pieszczocha czyli Kapsla. Kapsel tak właśnie wyglądał gdy trafił do nas jako szczeniaczek ze schroniska . Teraz jest już starym psem ale nadal ma cudny uśmiechnięty pyszczek i piękne oczy którymi potrafi wyżebrać u nas co tylko chce.
Może wizerunek naszego ulubieńca przekona mnie do swetra.