Kończą się ciepłe dni, kończy sie czas spędzony na łonie natury. W tym roku ze względu na pandemię dużo czasu spędzałam po za miastem, w miejscu gdzie nie ma dużo ludzi, nie ma sklepów, rozrywek nawet dostęp do sieci telefonii komórkowej i internetu jest ograniczony. Nie zglądałam więc na blog, nie odwiedzałam Waszych stron. Teraz mam zamiar nadrobić zaległości.
Robótkowo u mnie tak sobie. Coś tam leniwie dziergałam i postaram się to pokazywać co jakiś czas. Trudno się wraca do systematycznego pisania na blogu. Chyba się starzeję albo potrzebuję motywacji. Muszę poszukać jakiś blogowych zabaw, wymian, wyzwań w których mogłabym wziąć udział.
Na dobry początek sweterek dziergany wieki temu. Zanim go skończyłam przestał mi się podobać, nawet guziczków do niego nie przyszyłam, trafił do pudła a w czasie porządów został odłożony do sprucia. W ostaniej chwili zrobiło mi się szkoda mojej pracy i postanowiłam dać mu szansę. Przód swetra wyhaftowałam a właściwie wydziergałam igłą. Wybrałam do haftu pieska bo jest bardzo podobny do naszego rodzinnego pieszczocha czyli Kapsla. Kapsel tak właśnie wyglądał gdy trafił do nas jako szczeniaczek ze schroniska . Teraz jest już starym psem ale nadal ma cudny uśmiechnięty pyszczek i piękne oczy którymi potrafi wyżebrać u nas co tylko chce.
Może wizerunek naszego ulubieńca przekona mnie do swetra.
teraz jest jeszcze piękniejszy
OdpowiedzUsuń