Obserwatorzy.

czwartek, 26 lutego 2015

Muffinki na osłodę.


Czasem tak już jest , że coś się  kończy. Nie zawsze wiemy dlaczego, nie zawsze tego chcemy, nie zawsze zależy to tylko od nas. Od kilku lat spotykałyśmy się w gronie zaprzyjaźnionych osób na spotkaniach robótkowych Czarnej Owcy. Pisałam o tych spotkaniach wiele razy zrobiłyśmy razem  wiele  fajnych rzeczy. Grono jednak  się  systematycznie zmniejszało aż zostało tylko kilka osób. Wczoraj miało być nasze  ostatnie spotkanie.W związku z tym postanowiłam zrobić koleżankom małą  niespodziankę  i choć w ten symboliczny sposób osłodzić  nasze pożegnanie. Prezenty wręczyłam  ale do pożegnania nie doszło postanowiłyśmy spotykać się nadal choć już bardziej prywatnie bo polubiłyśmy nasze spotkania i nie chcemy zrywać  znajomości tylko dlatego, że nie będzie ona firmowana  czy ubrana w jakąś  zorganizowana formę.
PS.
Babeczki to nie tylko dekoracja mogą pełnić całkiem użyteczna rolę.


piątek, 20 lutego 2015

Uśmiech losu.

Czasem los okazuje się łaskawy szczególnie w chwili gdy nam źle, gdy każdy dzień wydaje się gorszy od poprzedniego . Wystarczy wtedy miła wiadomość, życzliwy uśmiech lub słowo czasem zupełnie  obcej osoby aby świat wydał się  ładniejszy a przyszłość  mniej chmurna. W moim przypadku była to informacja o wygranej w zabawie blogowej u Anity. Wygrałam  cudne prezenty , piękna włóczkę, bransoletkę koralikową, gwiazdeczki, aniołka i książkę o robótkach na drutach. Anito bardzo Ci dziękuję , wreszcie mogłam zrobić zdjęcia i pochwalić się wygraną na blogu. Teraz możecie  podziwiać moją wygraną. 


środa, 18 lutego 2015

Róże

Szydełkowe róże , zrobione  dla ukojenia nerwów. Nie mają przeznaczenia , nie są zrobione w jakimś celu ot kolejna robótka   z cyklu muszę zająć ręce i głowę czymkolwiek. Czerwona róża jest duża  średnica ok 8 cm, różowa  jest mała  średnica ok 5 cm  ale to tyko różnica wynikająca z grubości włóczki i szydełka zrobione są tak samo choć wyglądają inaczej.



poniedziałek, 9 lutego 2015

Spalony kwiatek

           Dziękuje za wszystkie komentarze pod moim poprzednim wpisem. Tak jakoś  mi się zebrało  trochę   poplątanych przemyśleń i musiałam je gdzieś  przelać na  słowa. Tworzenie czegokolwiek sprawia mi przyjemność więc dlaczego miałabym z tego zrezygnować? Dlatego, że nikomu to nie jest potrzebne, że nie będzie z tego  pieniędzy, że nie zawsze uda mi się zrobić "arcydzieło"  a podobną rzecz mogę kupić za grosze na przecenach lub w lumpeksie ? Mimo niemałych już lat nadal  wytrwale i z przyjemnością uczę się nowych technik, wzorów  a nawet usiłuję przypomnieć sobie podstawy języków obcych w celu  czytania  objaśnień. 
          Życie mnie nie rozpieszcza, najwięcej  bólu zadają mi Ci  na których mi najbardziej zależy, Pewnie już nie zdają sobie sprawy jak bardzo mnie krzywdzą  ale  coraz trudniej mi działać  dla ich dobra wbrew ich woli i znosić upokorzenia , oskarżenie a nawet wrogie wobec mnie działania.
       Wszystko  co  robię dla "siebie"  w   chwilach spokoju (a mam  ich coraz mniej)  sprawia mi więc podwójną przyjemność. Pozwala choć na moment zapomnieć o rzeczywistości i bawić się rękodziełem.
        A teraz pora wyjaśnić tytuł wpisu. Spalony kwiatek jest rzeczywiście potraktowany żywym ogniem. Niektóre sztuczne materiały używane do robienia takich kwiatuszków pod wpływem ognia się topią co zabezpiecza brzegi przed strzępieniem. Część materiałów zamiast się topić zaczyna się palić. Przy takich zabawach warto zachować  dużą ostrożność.  Najlepiej  mieć pod ręką miseczkę z wodą do której w razie czego można wrzucić palący się skrawek materiału, doradzałabym też nie trzymać  materiału w ręku ale za pomocą szczypiec. Technika jest prosta podpal i zgaś  a efekt  zobaczcie na zdjęciu. Prawda, że  fajnie wyszło  ?


środa, 4 lutego 2015

Robić nie robić ? Oto jest pytanie.

            Dziś a racji wspaniałej pogody przypominającej raczej   schyłek zimy a nie jej środek wybrałam się na  długi spacer. Przy okazji  przespacerowałam się również po jednej z galerii handlowych  a ponieważ miałam  dużo wolnego czasu przyjrzałam się kilku rzeczom na które   nigdy nie zwracam uwagi. Wszędzie królują wyprzedaże a ponieważ to już ich końcówka  to i ceny czasem są zaskakujące. Zobaczyłam dziś  czapkę włóczkową dla dziecka. Była tak ładna, że zwróciłam na nią uwagę . Zrobiona wprawdzie na maszynie ale  ozdobiona pomysłową, włóczkową aplikacją ,  z dwoma zabawnymi pomponikami,  pięknie podszyta polarem  więc nie tylko ładna ale i ciepła. Czemu o tym napisałam? Otóż czapka ta kosztowała 5 zł!!!   Pomyślałam więc sobie   po co  wyciągać  druty, włóczkę , maszynę do szycia, tracić swój czas, pieniądze i energię  skoro   można mieć  gotową czapkę za 5 zł. Czy rzeczy ręcznie robione  są  zawsze  lepsze, ładniejsze , staranniej wykonane? Robić czy nie robić rękodzieło?  Takie to oto pytania mnie nurtowały chyba z powodu nadmiaru wolnego czasu który ostatnio miałam ograniczony do minimum. Po powrocie do domu  wciągając   na nogi  skarpetki ręcznie robione na drutach pomyślałam jednak, że  gdy rękodzieło nie jest Twoim źródłem utrzymania  i robisz je dla siebie to ono jest bezcenne. Przecież mogłam kupić skarpetki w sklepie jest ich do wyboru do koloru  i kosztują kilka złotych . A jednak zrobiłam je sama i  to w tym wszystkim jest najlepsze. Już kiedyś zauważyłam, że najbardziej  podoba mi się proces tworzenia.  To co  w wyniku tego powstanie  choć czasem bardzo ładne jest tylko "produktem ubocznym"  tego co sprawia mi  największą frajdę  czyli  samej robocie czasem bardzo żmudnej i mozolnej.