Dziękuje za wszystkie komentarze pod moim poprzednim wpisem. Tak jakoś mi się zebrało trochę poplątanych przemyśleń i musiałam je gdzieś przelać na słowa. Tworzenie czegokolwiek sprawia mi przyjemność więc dlaczego miałabym z tego zrezygnować? Dlatego, że nikomu to nie jest potrzebne, że nie będzie z tego pieniędzy, że nie zawsze uda mi się zrobić "arcydzieło" a podobną rzecz mogę kupić za grosze na przecenach lub w lumpeksie ? Mimo niemałych już lat nadal wytrwale i z przyjemnością uczę się nowych technik, wzorów a nawet usiłuję przypomnieć sobie podstawy języków obcych w celu czytania objaśnień.
Życie mnie nie rozpieszcza, najwięcej bólu zadają mi Ci na których mi najbardziej zależy, Pewnie już nie zdają sobie sprawy jak bardzo mnie krzywdzą ale coraz trudniej mi działać dla ich dobra wbrew ich woli i znosić upokorzenia , oskarżenie a nawet wrogie wobec mnie działania.
Wszystko co robię dla "siebie" w chwilach spokoju (a mam ich coraz mniej) sprawia mi więc podwójną przyjemność. Pozwala choć na moment zapomnieć o rzeczywistości i bawić się rękodziełem.
A teraz pora wyjaśnić tytuł wpisu. Spalony kwiatek jest rzeczywiście potraktowany żywym ogniem. Niektóre sztuczne materiały używane do robienia takich kwiatuszków pod wpływem ognia się topią co zabezpiecza brzegi przed strzępieniem. Część materiałów zamiast się topić zaczyna się palić. Przy takich zabawach warto zachować dużą ostrożność. Najlepiej mieć pod ręką miseczkę z wodą do której w razie czego można wrzucić palący się skrawek materiału, doradzałabym też nie trzymać materiału w ręku ale za pomocą szczypiec. Technika jest prosta podpal i zgaś a efekt zobaczcie na zdjęciu. Prawda, że fajnie wyszło ?
prawda, bardzo fajnie :)
OdpowiedzUsuńSuper Ci wyszło.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny efekt!
OdpowiedzUsuńPrawda, że świetnie wyszło. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSpalony kwiatek wyszedł oryginalnie i ślicznie:))
OdpowiedzUsuńŻycie czasami nas nie rozpieszcza i dobrze, że mamy taką odskocznię od tych wszystkich zmartwień i życiowych zawirowań. Wiem, że moje słowa brzmią banalnie, ale mimo tego trzymam za Ciebie kciuki, by wszystko ułożyło się jak najlepiej, wszak i po burzy wychodzi słońce...
Serdecznie pozdrawiam:))
Cudo! Nawet nie powiedziałabym, że jest spalony. Dla mnie tak miało być.
OdpowiedzUsuńŚliczny! Do tej pory płatki tylko podtapiałam, ale następnym razem spróbuję je trochę bardziej przypalić, bo efekt wart jest ryzyka ;)))
OdpowiedzUsuńŻycie nas nie oszczędza...bardzo mi przykro,że spotykają Cię takie problemy i szczerze mówiąc nie znajduje żadnych słów pocieszenia.Boli gdy nasze starania,talenty nie są doceniane...bardzo boli :(
OdpowiedzUsuńTen kwiatek mogę porównać ze stanem naszych dusz,przypalone nieżyczliwością innych wciąż jednak są piękne....na przekór wszystkiemu... ♥
ważne jest by zawsze patrzeć pozytywnie i z nadzieją na świat! i wizualizować sobie same dobre chwile, nie dopuszczać do siebie ani lęku, ani zwątpienia, ani złych emocji, ani nienawiści - tego nie ma!
OdpowiedzUsuńżyczę Ci siły!
a kwiatek jest po prostu piękny, chciałabym bardzo:)
ps. pozdrawiam i zapraszam na moje Walentynkowe Candy z filcową torbą w roli głównej:)
Piękny kwiatuszek :)
OdpowiedzUsuńPiękny! Życzę dużo radości zadowolenia!
OdpowiedzUsuńcudny wyszedł :) a niektóre materiały rzeczywiście są niebezpieczne, pokrywają palce takim gorącym plastikiem ... :(
OdpowiedzUsuńKwiatek wyszedł cudny, przepiękny !!! Doskonale wiem , jak to jest, gdy ktoś, na kim tobie zależy obraża cię i ma w tzw. głębokim poważaniu. Akurat mam teraz tak samo. Dobrze , że się nie poddajesz i robisz coś dla siebie. Najważniejsze, by nie zabrakło Ci sił. Pozdrawiam ciepło :))
OdpowiedzUsuńAno bardzo fajny kwiatek, i pomyśleć że taki ładny efekt uzyskałaś za pomocą ognia, super :), a jeśli chodzi o życie, to zawsze po deszczu przyjdzie ciepłe słońce :)
OdpowiedzUsuń