Siedzę w domu, zapasów mam na miesiąc , kupuję tylko chleb raz na tydzień i zamrażam. Mam mnóstwo czasu z którym nie wadomo co robić. Okna umyte, brudzić w domu nie ma komu to i sprzątania nie ma. Czytam, słucham, dziergam, szyję ale nie sprawia mi to radości. Piękna pogoda kusi do wyjścia, słońce bezchmurne niebo, temperatura idealna na spacery które uwielbiam. Niby powinnam sobie radzić w tej sytuacji, jestem na emeryturze więc nie mam zbyt dużo obowiązków nawet bez pandemii, mam swoje robótki, książki ale zamknięcie w domu i nadmiar złych wiadomości działa na mnie depresyjnie. Ciśnienie mi skacze nawet jak nie oglądam telewizji. Czekałam na możliwość wyjścia do lasu i naładowania akumulatorów słońcem, szumem drzew, zapachem traw i ciszą bo tam gdzie chodzę to tylko sarny i dziki biegają. Dzisiejszy spacer był cudowny, las już zrobił sie zielony a sarny przebiegały zarośla tam gdzie zwykle je widuję.
Robótki dziergam niespiesznie. Raz dziergam na drutach zimowy sweterek, raz ażurową chustę szydełkiem, trochę szyję, filcuję. Całe szczeście, że mam nadmiar włóczek, materiałów i innych "przydasi". Zabrałam sie nawet na czarną chustę której dzierganie odkładałam rok. To taki specjalny projekt, na specjalne zamówienie osoby której się nie odmawia czyli mojej córki. Chusta ma być połączeniem koronki szydełkowej takiej zwykłej i irlandzkiej. Dziergam powoli bo to cieniutka nitka bawełniana. Mam już bazę do której bedę dokładała kwiaty i łączyła wszystko siateczką. Przerobiłam już 2 km kordonka DMC 10 , drugie 2 km czeka na dzierganie. Nie lubię dziergać czarnych rzeczy ale z wirusowej nudy lepsze to niż nic. Baza wygląda tak jak na zdjęciu, kwiaty i liście jeszcze się dziergają bo potrzeba ich sporo , chusta ma być bardzo duża i elegancka taka na wielkie wyjście.