Obserwatorzy.

środa, 21 maja 2014

Freeform

                Co robicie  kiedy   problemy zaczynają  Was  przerastać, kiedy nie widać żadnego sensownego rozwiązania a każdy następny dzień jest groszy od poprzedniego ? Ja wtedy sięgam po szydełko i robię rzeczy kompletnie niepotrzebne,  bez żadnego planu , wzoru , schematu. Nie zastanawiam się   do czego to  da się wykorzystać , szydełkowanie  jest moją odskocznią  i ratunkiem przed złą energią. 
               Dziś  chcę Wam pokazać jedną z takich rzeczy . Na razie zawiesiłam to na  łańcuszku i traktuję jako naszyjnik. Technika wykonania  to tzw. freeform .  Element jest wykonany z różnych kordonków na bazie metalowych kółeczek i jest całkiem spory 11x9 cm.. Problemów mi nie rozwiązał ale jego wykonanie dało mi chwilę przyjemności.



piątek, 16 maja 2014

Szmatkowo-kwiatkowo

             Dziękuje za wpisy pod ostatnim postem. Widzę, że  są podzielone zdania jeśli chodzi o staż pracy. Ja osobiście nie mam nic do  prawdziwego, rzetelnego stażu dla osób młodych bez  doświadczenia  lub dla takich które  starają się zdobyć nowy  zawód,  dla takich osób  nawet wpis w CV jest cenny. W moim przypadku jest jednak inaczej ja  nie potrzebuje  pozycji w CV , mam ich  wystarczającą ilość. Wysłanie mnie na fikcyjny staż który w żadnym wypadku nie  nauczy mnie nic nowego ani nie poprawi mojej sytuacji na rynku pracy jest dla mnie stratą czasu. Jeśli chodzi o wysokość zasiłku  ,  to spojrzenie na niego jest rzeczą względną  i zależy od wielu czynników.   Inaczej jest postrzegany  zasiłek przez młode osoby  będące na utrzymaniu rodziców   i  mieszkające w  jakieś małej miejscowości,   dla których jest to grosz dla siebie a inaczej przez osoby które są  na własnym garnuszku , mieszkają w dużych miejscowościach ,muszą opłacić   mieszkanie a do pracy dojechać  nieraz  wiele kilometrów i ponieść tego koszty. Praca na stażu  utrudnia również znacznie  możliwości poszukiwania nowej pracy ponieważ nabory, konkursy, rozmowy kwalifikacyjne  itp. odbywają się w godzinach pracy.
            Ale dość o przykrościach  pora wracać do przyjemności. Moje miłe koleżanki obdarowują mnie czasem jakimiś  drobiazgami, a to dostanę garść koralików  z  zepsutej  biżuterii a to niepotrzebne  kawałki szmatek. Staram się znaleźć dla nich jakieś  sensowne zastosowanie i   potem wracają do dziewczyn  w zmienionej formie.
Tym razem  szmatki i koraliki zmieniałam w kwiatuszki. Dziewczynom się spodobały , zabrały wszystkie   więc mogę je spokojnie pokazać.





środa, 14 maja 2014

Jak NIE dostać się na staż pracy

                Jestem już starszą Panią ale do emerytury to mi jeszcze daleko  zwłaszcza po zmianie ustawy emerytalnej. Od jakiegoś czasu z różnych względów nie pracuję  zawodowo. Postanowiłam jednak  znów zacząć poszukiwania pracy.
              Jak wszyscy wiedzą  Urząd Pracy   pracy nikomu nie poszukuje ale ostatnio  w związku ze zmianami ich przepisów   pracownicy UP  usiłują  stwarzać choć fikcję pomocy. Ponieważ nigdy mi nic nie zaproponowano,  a należę do grupy  szczególnie zagrożonej bezrobociem tzn 50+ tym razem w czasie wizyty w UP spotkała mnie niespodzianka i zaproponowano mi staż pracy. Trochę mnie to zdziwiło bo zawsze myślałam , że staż pracy jest dla młodych bez doświadczenia ale ponieważ jestem otwartą osobą pomyślałam sobie , że może jest to jakiś sposób na   poznanie nowego miejsca, nowych przepisów zwłaszcza, że  miałby to być  staż w  poważnej dużej instytucji samorządowej. Poprosiłam o opis stażu chcąc sprawdzić czy czasem stażysta nie jest  potrzebny tylko do kserowania dokumentów i przekładania teczek w archiwum. Opis stażu  był bardzo ogólny wymagano jednak wyższego wykształcenia.  Skwapliwie podsunięto mi odpowiednie  papierki do podpisania w których musiałam się zobowiązać do przyjęcia stażu w ciemno nie znając   zakresu obowiązków i wysłano mnie do  pracodawcy u którego miałam odbyć staż. Gwoli wyjaśnienia co ma duże znaczenie w opisywanej  historii  wiele lat pracowałam jako urzędnik państwowy  moje doświadczenie zawodowe jest więc  bardzo duże i różnorodne.
               Pracodawca przyjął mnie z otwartymi ramionami bo kto nie  chciałby darmowego pracownika przez 6 miesięcy .  Schody się zaczęły gdy zapytałam co miałabym na tym stażu robić. Z założenia stażyści przychodzą na staż aby się uczyć , powinni być szkoleni tak by staż był pomocny w poprawie ich pozycji na rynku pracy. Chyba pierwszy raz trafiła do do urzędu  osoba taka jak ja która zamiast  dziękować Bogu za możliwość odbycia stażu chciała się na nim czegoś nauczyć.Z rozbrajającą szczerością  oświadczono mi jednak, że nikt mnie w niczym szkolił nie będzie bo pracodawca i tak nie zamierza mnie zatrudnić  więc szkoda na to czasu. Przez 6 miesięcy stażu miałabym archiwizować ich dokumenty. Kto nie wie na czym to polega to w skrócie wyjaśniam , dokumenty układa się w teczkach w chronologicznej kolejności,numeruje kartki,  robi się ich spis i stronę tytułową, nie  wiem dlaczego  pracodawca uznał, że do takich czynności trzeba mieć aż wyższe wykształcenie. Miałabym archiwizować dokumenty  przez 6 miesięcy przez 8 godzin dziennie. Korzyść dla pracodawcy jest bardzo duża  ma darmowego pracownika na pełny etat ,   stażyście niewielki    zasiłek stażowy  płaci UP. Tylko  po co mi taki staż? Jak poprawi to moją pozycję na rynku pracy lub choćby moją wiedzę o funkcjonowaniu tej instytucji którą mogłabym wykorzystać np. w czasie rozmów kwalifikacyjnych w czasie ewentualnych naborów? Przy archiwizacji nie ma czasu na czytanie dokumentów, trzeba je tylko odpowiednio posegregować.  Ponieważ nie boję się nowych wyzwań poprosiłam o skierowanie mnie   w ramach stażu  do jakiś innych prac ( instytucja zgłosiła zapotrzebowanie na 15 stażystów)  gdzie mogłaby się przydać moja wiedza i doświadczenie a ja mogłabym się czegoś nowego dla mnie nauczyć.  Jak się domyślacie nie mogłam odmówić przyjęcia stażu  bo równałoby się to  z utratą statusu osoby bezrobotnej . Stażysta po otrzymaniu skierowania na staż ,to taki niewolnik,  musi robić co mu każą, pracować wydajnie na pełen etat ( bo inaczej pracodawca zerwie umowę stażową robiąc kłopoty stażyście) , nie chorować  bo wtedy zmniejsza się mu zasiłek stażowy który i tak wynosi tylko ułamek najniższej krajowej   i najlepiej przyjmować wszystko  z wdzięcznością. Kiedy  oczami wyobraźni widziałam już ponurą wizję numerowania kartek w teczkach przez najbliższe pół roku pracodawca niespodziewanie oświadczył, że jednak nie chce mnie na staż bo nie spełniam ich oczekiwań. Po cichutku odetchnęłam z ulgą bo nie zmarnuję  czasu na   zajęcie  pożyteczne ale   mało rozwijające i  nie dające mi  nic. Przy okazji  między wierszami usłyszałam , że niepotrzebnie wybrzydzam , powinnam przyjść z radością na staż bo osób w moim wieku i tak  nikt nie zatrudni , szkoda  nawet zachodu na   bieganie po naborach.  Jednocześnie  oświadczono mi, że  chętnie by mnie zatrudniono ale w ramach prac interwencyjnych  gdzie  UP opłacał by część mojego wynagrodzenia. Wniosek z mojej historii jest taki: jeśli  NIE chcesz dostać się na staż to  wytłumacz pracodawcy, że chcesz się na nim czegoś nauczyć a nie tylko być " dziewczynką na posyłki".  Mimo szumnych  programów o   pomocy dla pokolenia 50 +  mentalności pracodawców nic nie zmieni.  Jak mi   powiedziano za młoda na emeryturę,  za stara na pracę.
Wpis  mój niekoniecznie dotyczy rękodzieła   ale gdzieś muszę wylać swoje frustracje mam nadzieję, że nie zniechęci to Was do  czytania mojego robótkowgo blogu.

Pozostaję więc nadal  bez pracy  i  mogę do woli się zajmować robótkami. Choć korzyści  materialnych z tego nie ma to przynajmniej nie mam poczucia, że ktoś mnie wykorzystuje. Trudno  tworzyć  fajne rzeczy bez nakładów finansowych trzeba   mieć  środki na  materiały  ale zawsze  można wykorzystać to co się  ma i tworzyć "z niczego"   Pamiętacie mój wpis o bransoletkach  Bransoletki z niczego. ?

poniedziałek, 12 maja 2014

Kocyka nie będzie

            Dziś historia kocyka który nie powstał. Niedawno ktoś mnie zapytał czy nie zrobiłabym odpłatnie  kocyka dla niemowlaka . Lubię robić rzeczy dla dzieci  postanowiłam więc się zastanowić nad propozycją . Znalazłam fajne kolorowe wzory , takie raczej niespotykane , nieoklepane  i zaczęłam się zastanawiać jak taki kocyk wycenić. Kocyk miał być niezbyt duży tak około 100 x 75 cm   zrobiony z cienkich kolorowych   akrylowych  włóczek, różnymi fantazyjnymi wzorami. . Żeby wiedzieć ile czasu zajmie mi  zrobienie kocyka  zrobiłam próbkę z zegarkiem w ręku. Szydełkuje od lat i robię to super szybko a jednak  jeden rząd  kocyka    zajął mi 6 minut. Lubię matematykę więc szybko policzyłam, że  zrobienie kocyka zajmie mi co najmniej 10 godzin  pracy  gdybym nie odrywała się od niej  ani na sekundę , potem jeszcze chowanie    niteczek  powiedzmy, że 1 godzina ,   do tego  powinien być doliczony koszt włóczki. Włóczki na metry nie sprzedają więc musiałabym kupić całe motki w kilku kolorach. O kocyk nie prosiła mnie osoba bliska  dla której chciałabym pracować za grosik więc  po przeliczeniu wszystkiego  okazało się, że  kocyka nie będzie bo  koszt jego wykonania  wydał się  zbyt duży.
            Po co o tym piszę?  Robiąc  coś dla siebie lub rodziny   nie  zastanawiamy się  ile  trzeba w naszą robótkę włożyć pracy  i  materiału. O latach poświęconych na naukę rękodzieła to nawet nie wspominam. Ja też nigdy tego nie liczyłam,  chwytam robótkę gdy mam wolna chwilę, szperam szukając nowych wzorów, technik, inspiracji, wyciągam z szafek  zapasy włóczek i dziergam. Kiedyś jednak te włóczki kupiłam a  mój czas poświęcony na robótkę nie jest bezwartościowy. Naczytałam się  ostatnio na blogach o  rzetelnej,  uczciwej wycenie rękodzieła, psuciu rynku  przez sprzedających swoją pracę po kosztach  więc postanowiłam  przyjrzeć się  temu tematowi na własnym przykładzie. Z czystej ciekawości   zapisywałam czas potrzebny mi do  wykonania    mojego rękodzieła. Nie byłam drobiazgowa ot tak  mniej więcej   liczyłam godziny spędzone z   robótką.  I   już  teraz wiem, że  biznesu na moich pracach nigdy nie zrobię, gdybym założyła działalność gospodarczą to  musiałabym dopłacać do interesu  Podziwiam te osoby którym się udaje utrzymać  tylko z wykonywania  własnego rękodzieła . Jestem ciekawa jak  to jest możliwe bo , żeby  sprzedawać  to co  się zrobiło trzeba jeszcze zająć się reklamą, sprzedażą, zakupami materiałów, wysyłką i rozliczeniami a doba ma tylko 24 godziny. 
           Jako podsumowanie  mojego przydługiego wywodu fragment piosenki M.Rodowicz  " Kasa i sex" który idealnie pasuje do wpisu o moim niedoszłym biznesie.


"Bo trzeba mieć nadzieję
że biznes się opłaci,
że będzie z niego zysk,
a firma nic nie straci."

 "Lecz jeśli nie masz głowy,
lub brak ci też talentu,
to odpuść interesy,
i nie rób w nich zamętu.
Jest pewne sztywne prawo
Tak jasne, jak to słońce,
że jeśli robisz biznes,
to zrób też i pieniądze."

 A może jest tak, że  jedni mają talent do robienia pieniędzy a inni    do robienia robótek? W końcu nie można mieć wszystkiego prawda?
Zamiast  kocyka   powstaje  coś innego  czyli  szydełkowe kosmetyczki   wykonane techniką gobelinową. To takie wprawki bo próbuję zgłębić tą technikę szydełkowania.  Dziś  zdjęcie w trakcie roboty, żeby zobrazować co to jest ta technika gobelinowa.



A tu moja jedyna robótka w tej technice wykonana dawno temu


niedziela, 11 maja 2014

Szczęśliwa bransoletka.

              Ja to mam ostatnio szczęście w blogowych zabawach. Zapisałam się u Rocktechnika na Candy z  fioletową bransoletką. Niestety nie  wygrałam tej zabawy ale tu przydało się moje szczęście ponieważ Rocktechnika  postanowiła nagrodzić wszystkie osoby w liczbie 4 które zapisały się do zabawy na blogu a nie na FB na którą przeniosła zabawę. W  ten oto  sposób zostałam właścicielką pięknej bransoletki  za którą jeszcze raz serdecznie dziękuję.   Zapraszam Was na blog Rocktechniki sami zobaczcie jakie piękne rzeczy ona tworzy.


czwartek, 8 maja 2014

Wiosenna torebka

              Realizując  noworoczne postanowienie  zmniejszenia  zgromadzonych  zapasów  od czasu do czasu   wykonuję coś kompletnie mi niepotrzebnego.  Myślę jednak, że wcześniej czy później  ktoś się moją robótką  ucieszy.  Grubej włóczki  w kolorze zielonym i białym miałam tylko trochę ot małe kłębuszki pozostałe po innej  robótce. Za mało, żeby zrobić coś  konkretnego  włóczka więc powiększała   żelazne zapasy. Zamiast trzymać ją w kłębuszkach przerobiłam ją na małą torebeczkę w wiosennych kolorach, najprostszą z najprostszych  czyli  kwadraty "babcine"  .Swoją drogą dlaczego  te kwadraty  tak określamy, czy tylko  babcie potrafią je robić i doceniają ich zalety?  Torebka  z obu stron jest taka sama w środku ma wszytą podszewkę, zapięcie na szydełkowy guziczek, długi pasek  na ramię i  niezbyt wielkie rozmiary 21x21 cm.  Włóczkę  zużyłam do ostatniej niteczki , wprawdzie teraz zamiast włóczki mam torebeczkę w zapasach ale  na nią prędzej znajdę amatora. Gdyby ktoś z Was chciał ją wymienić na coś  fajnego to  proszę do mnie napisać.

PS.
Aga dziękuje za  pochwałę wykończenia. Starałam się, żeby było ładnie i funkcjonalnie .  Nawet wszyłam usztywnienie w brzeg podszewki, żeby torebka się nie zwijała.





Link dla zainteresowanych torebeczką Anko

poniedziałek, 5 maja 2014

Sukienka z koronką.

My tworzący rękodzieło zawsze mamy problem  czym obdarować  rodzinę. Naszego rękodzieła mają  tyle, że więcej już nie chcą.  Muszę więc  mobilizować się do robienia innych rzeczy które sprawiłby  im przyjemność. Tym razem  prezentem urodzinowym jest więc  uszyta sukienka. Model  z Burdy 5/2013  został wybrany przez solenizantkę , materiał też.  Nie mam manekina więc trudno mi zrobić jakieś fajne zdjęcie. W każdym razie sukienka wyszła  efektowna. Nawet udało mi się wyszperać w zapasach idealnie pasującą kolorem koronkę.Mam tylko nadzieję, że wszystko będzie pasować bo to niestety szycie na odległość. 
Do kompletu  uplotłam jeszcze  na dysku kumihimo  bransoletkę.No czego się nie robi, żeby uszczęśliwić  najbliższych.



piątek, 2 maja 2014

Czas Komunii

Maj to czas matur i Komunii. Współcześni maturzyści raczej nie przepadają za rękodziełem więc tylko dla  "komunistek" jestem w stanie coś  wydziergać. Torebkę do Komunii  już pokazywałam tu  Biała torebka  . Do kompletu wydziergałam jeszcze  profitkę do świecy, kwiatuszki spineczki  oraz  rękawiczki mitenki. Rękawiczki  są wydziergane z białego kordonka , są bez paluszków, zapinane na nadgarstku na  białą perełkę. Osoba która  to wszystko zamówiła była zachwycona ciekawa jestem czy i  ta która to będzie nosić też będzie zadowolona. A co najważniejsze czy  moje robótki spodobają się współczesnej Mamie bo to ona  zdecyduje czy  moje robótki zasługują na założenie w tak uroczystym dniu czy może są staroświeckie i niemodne.







Dla zainteresowanych link do mojego małego sklepiku na Srebrnej Agrafce Anko

czwartek, 1 maja 2014

To co lubię

         Niedawno pokazywałam Was  zakładki sówki Sowy rozmnożone  które przesłałam Kasi z różności . Kilka dniu temu dotarła do mnie przesyłka od Kasi a w niej cały zestaw przepięknych prezentów. Jak się domyślacie była to nasza prywatna wymianka. Początkowo Kasia chciała zakładki  zakupić ale  ja miałam problem z wycenieniem swojej pracy bo niby zakładki niezbyt duże ale z cieniutkich nici z mnóstwem  drobniutkich szczególików i pracy przy nich dużo. Wysłałam więc do Kasi zakładki i  propozycję wymiany  nie precyzując co chciałabym w zamian otrzymać. Prosiłam tylko aby niespodzianka była rzeczą użytkową a nie dekoracyjną. Kasia szyje śliczne rzeczy więc wiedziałam,że cokolwiek otrzymam będzie to super rzecz.   Teraz mogę się już pochwalić prezentami. Dostałam piękną lnianą torbę na zakupy, lnianą ściereczkę, dwie podkładki i  ręczniczek ozdobiony  lnianą wstawką. Kasiu bardzo Ci dziękuję prezenty są piękne.
        W ten prosty sposób  wymieniając się pracami każda z nas  ma to co  jest dla niej potrzebne i użyteczne. Co ważniejsze ma też satysfakcję z wykonania   swojego rękodzieła.

       Na wielu blogach znów trwa dyskusja o wycenie rękodzieła oraz o tym czy  moralne jest sprzedawanie  swoich prac po kosztach materiałów lub nawet poniżej aby tylko się ich pozbyć.  No cóż każdy  może robić  z swoją pracą co chce,  może sprzedać po kosztach lub za  przysłowiową złotówkę , może ją nawet oddać za darmo i  tego nie zmienimy apelami  Trzeba jednak pamiętać o nieuszczęśliwianiu naszymi pracami na siłę  bo może nas spotkać to co jedną  z  rękodzielniczek Przeczytałam  u jednej z dziewczyn, że zrobiła dla kogoś serwetę w prezencie. Obdarowana pięknie podziękowała i  położyła serwetę na stole. Jednak w czasie  kolejnej wizyty   okazało się, że  serwety na stole już nie ma. Nie byłoby w tym nic  nadzwyczajnego gdyby  nie pewien.smutny  fakt. Otóż  korzystając z wc dziewczyna ta  znalazła tam  swoją serwetę, służyła jako podstawka do szczotki do czyszczenia toalety. Mogę się tylko domyśleć jak się ta dziewczyna poczuła. Nie będę więc nikogo  uszczęśliwiać swoim rękodziełem, nie chcę też  sprzedawać go po kosztach bo jest to dla mnie frustrujące. Jeśli chcesz kupić pracę doceń wysiłek włożony w jej wykonanie. Na razie więc najwięcej przyjemności sprawia mi wymiana.