Obserwatorzy.

środa, 28 czerwca 2017

Poszewka z kółeczkami.

Rehabilitacja pochłania mnóstwo mojego czasu.  Po powrocie do domu jestem zmęczona więc   robótki  sobie leżą i czekają aż je wykończę.  Poszewkę z kółeczkami zrobiłam już dość dawno ale  nie mogłam się zmobilizować  do uszycia drugiej strony czyli bawełnianego spodu.








 Preferuję takie poszewki bo z jednej strony jest ona ozdobna, włóczkowa  a z drugiej  bawełnianej całkiem użytkowa czyli można się na niej zdrzemnąć bez obawy, że obudzimy się z odciśniętym na buzi wzorkiem.












Kiedy już mi się udało  skroić  bawełniane plecki  to znów je odłożyłam i tak sobie czekały na zmiłowanie. Nieskończonych prac mam coraz więcej więc  w końcu poszewka doczekała się  i jest skończona.



 Wena jednak skończyła mi się tylko na jednej sztuce choć  mam jeszcze jeden skończony wierzch  na kolejną poszewkę. No cóż musi poczekać.




piątek, 23 czerwca 2017

Chusta lniana

            Najbardziej nie lubię robić  tego czego ode mnie oczekuje rodzina czyli szycia pościeli, przeróbek,  skracania,  podkładania, naprawiania, przyszywania guzików wymiany zamków.  Nikt mnie nie poprosi "pokaż jak to się robi".    No może tylko 7 letni wnuczek  który jako jedyny z rodziny potrafi szyć na mojej maszynie wprawdzie pod nadzorem ale już wie jak się nawleka nici,  ustawia ściegi, zmienia stopki i szyje.
          Nie wiem dlaczego rodzina  uważa, że  skoro ja wszystko potrafię to cała reszta nie musi niczego się nauczyć.  Po prostu podrzuca mi się  rzeczy jak do punktu krawieckiego zakładając, że  znajdę  odpowiedni  guzik, zamek, szmatkę, podszewkę itd.  Z wiekiem robię się coraz bardziej asertywna  i zaczynam odmawiać gdy   ktoś np. oczekuje , że wymienię mu zamek z zimowej puchowej kurtce  uszytej z mnóstwem naszywek , bajerów i lamówek. Żeby wymienić zamek musiałabym tą kurtkę całą rozpruć i to ręcznie  a potem zszyć na nowo. Nie mam odpowiedniej maszyny więc część pewnie  bym szyła igiełką.
           Już  nie daję się nabierać na stwierdzenia, przecież Ty jesteś taka zdolna,  wszystko potrafisz, dasz radę  naprawić    to co akurat udało nam  się popsuć.  Odmawiania też trzeba się nauczyć i wkalkulować w odmowę obrażone miny i komentarze po kątach, że po prostu mi się nie chce a przecież siedzę w domu i nic nie robię.

         W czasie takiego nic nie robienia wydziergałam lniano-bawełnianą chustę. Bez konkretnego wzoru ot tak   robiłam co mi się tam zachciało.



Chusta ma wpleciona cieniutką jak włos złotą  niteczkę więc się cała mieni. Oczywiście nie potrafię zrobić zdjęcia na którym będzie to widać więc musicie mi uwierzyć na słowo.







sobota, 17 czerwca 2017

Śnieżno-biała chusta

          Chusta  z poprzedniego wpisu  już jest  w rękach nowej właścicielki.  Było mi bardzo miło  gdy   dostałam  wiadomość, że chusta jest akurat taka jaką sobie Panna Młoda wymarzyła. Trafiłam z kolorem,  wzorem a i  moje wykonanie spotkało się z uznaniem. Zrobiłam ją na zamówienie, ktoś zamówił, zapłacił, odebrał i właściwie to powinien być koniec historii. Jednak to co jest ręcznie zrobione  widocznie  posiada magiczne właściwości wyzwalania    pozytywnych  zachowań.  Kupując rzeczy  masowe w sklepach nikt nikomu za nie nie dziękuje , nie  chwali wykonania i projektu. Tym bardziej mi miło gdy ktoś po otrzymaniu mojej pracy zadaje sobie odrobinę trudu aby napisać do mnie kilka ciepłych  słów,   każdy potrzebuje odrobiny uznania a i pochwały nie są nam obojętne
        Dziś kolejna  ślubna chusta. Trochę mniejsza niż ta poprzednia, wykonana  na szydełku innym wzorem tym razem z śnieżnobiałej włóczki. Dla laika podobna bo też ażurowa ale ta wymaga zdecydowanie mniej pracy niż poprzednia a jest równie efektowna.
Chusta skończona teraz  dziergam powolutku bluzeczkę z bawełny.
 







niedziela, 11 czerwca 2017

Ślubna chusta z kwiatami

      Sezon komunijny zakończony i choć  nie pokazałam tego na blogu w tym roku zrobiłam  kilka  torebeczek, rękawiczek i wianuszków. To miłe robótki ale dzierganie ciągle tego samego  odrobinę  mnie zmęczyło. Mogłam jednak dzięki temu uzupełnić  uszczuplone zapasy  nici które niestety są coraz droższe. 
      Teraz mam roczną , komunijną przerwę  i mogę dziergać coś innego. Może nie do końca  są to rzeczy dla mnie   ale  pokaże Wam   mój ostatni "udzierg" czyli ślubną chustę



       Chusta  jest  w kolorze kremowym  , wydziergana na szydełku według projektu Panny Młodej. Jest duża  ok. 200x100 cm i mimo , że jest ażurowa  wymagała sporo pracy. Element kwiatowy składa się aż z 24 płatków nakładanych na siebie.


      
   Dziergam na szydełku w ekspresowym tempie więc wykonanie jednego kwiatowego kwadratu zajęło mi "tylko" 57 minut. Zmierzyłam sobie czas tak z ciekawości bo z reguły  zatopieni w robótkach nie zdajemy sobie sprawy z upływu czasu. 
         Jak sobie pomnożycie ilość kwiatków  przez czas potrzebny do ich wykonania  i weźmiecie pod uwagę fakt, ze nie da się dziergać bez przerwy przez kilka godzin  to już będzie wiadomo, że z rękodzieła wykonywanego własnymi rękami  trudno byłoby zarobić na życie.
      Patrząc na siatkową strukturę sama byłam zdziwiona  ogromną ilością czasu potrzebną na wykonanie chusty. Bo dzierganie to tylko część pracy, chustę potrzeba wykończyć , wyprać, zablokować, pociąć i powiązać frędzle. 
         Pomijając jednak ilość pracy jestem z chusty  zadowolona , mam nadzieję, że Panna Młoda też.