Jestem już starszą Panią ale do emerytury to mi jeszcze daleko zwłaszcza po zmianie ustawy emerytalnej. Od jakiegoś czasu z różnych względów nie pracuję zawodowo. Postanowiłam jednak znów zacząć poszukiwania pracy.
Jak wszyscy wiedzą Urząd Pracy pracy nikomu nie poszukuje ale ostatnio w związku ze zmianami ich przepisów pracownicy UP usiłują stwarzać choć fikcję pomocy. Ponieważ nigdy mi nic nie zaproponowano, a należę do grupy szczególnie zagrożonej bezrobociem tzn 50+ tym razem w czasie wizyty w UP spotkała mnie niespodzianka i zaproponowano mi staż pracy. Trochę mnie to zdziwiło bo zawsze myślałam , że staż pracy jest dla młodych bez doświadczenia ale ponieważ jestem otwartą osobą pomyślałam sobie , że może jest to jakiś sposób na poznanie nowego miejsca, nowych przepisów zwłaszcza, że miałby to być staż w poważnej dużej instytucji samorządowej. Poprosiłam o opis stażu chcąc sprawdzić czy czasem stażysta nie jest potrzebny tylko do kserowania dokumentów i przekładania teczek w archiwum. Opis stażu był bardzo ogólny wymagano jednak wyższego wykształcenia. Skwapliwie podsunięto mi odpowiednie papierki do podpisania w których musiałam się zobowiązać do przyjęcia stażu w ciemno nie znając zakresu obowiązków i wysłano mnie do pracodawcy u którego miałam odbyć staż. Gwoli wyjaśnienia co ma duże znaczenie w opisywanej historii wiele lat pracowałam jako urzędnik państwowy moje doświadczenie zawodowe jest więc bardzo duże i różnorodne.
Pracodawca przyjął mnie z otwartymi ramionami bo kto nie chciałby darmowego pracownika przez 6 miesięcy . Schody się zaczęły gdy zapytałam co miałabym na tym stażu robić. Z założenia stażyści przychodzą na staż aby się uczyć , powinni być szkoleni tak by staż był pomocny w poprawie ich pozycji na rynku pracy. Chyba pierwszy raz trafiła do do urzędu osoba taka jak ja która zamiast dziękować Bogu za możliwość odbycia stażu chciała się na nim czegoś nauczyć.Z rozbrajającą szczerością oświadczono mi jednak, że nikt mnie w niczym szkolił nie będzie bo pracodawca i tak nie zamierza mnie zatrudnić więc szkoda na to czasu. Przez 6 miesięcy stażu miałabym archiwizować ich dokumenty. Kto nie wie na czym to polega to w skrócie wyjaśniam , dokumenty układa się w teczkach w chronologicznej kolejności,numeruje kartki, robi się ich spis i stronę tytułową, nie wiem dlaczego pracodawca uznał, że do takich czynności trzeba mieć aż wyższe wykształcenie. Miałabym archiwizować dokumenty przez 6 miesięcy przez 8 godzin dziennie. Korzyść dla pracodawcy jest bardzo duża ma darmowego pracownika na pełny etat , stażyście niewielki zasiłek stażowy płaci UP. Tylko po co mi taki staż? Jak poprawi to moją pozycję na rynku pracy lub choćby moją wiedzę o funkcjonowaniu tej instytucji którą mogłabym wykorzystać np. w czasie rozmów kwalifikacyjnych w czasie ewentualnych naborów? Przy archiwizacji nie ma czasu na czytanie dokumentów, trzeba je tylko odpowiednio posegregować. Ponieważ nie boję się nowych wyzwań poprosiłam o skierowanie mnie w ramach stażu do jakiś innych prac ( instytucja zgłosiła zapotrzebowanie na 15 stażystów) gdzie mogłaby się przydać moja wiedza i doświadczenie a ja mogłabym się czegoś nowego dla mnie nauczyć. Jak się domyślacie nie mogłam odmówić przyjęcia stażu bo równałoby się to z utratą statusu osoby bezrobotnej . Stażysta po otrzymaniu skierowania na staż ,to taki niewolnik, musi robić co mu każą, pracować wydajnie na pełen etat ( bo inaczej pracodawca zerwie umowę stażową robiąc kłopoty stażyście) , nie chorować bo wtedy zmniejsza się mu zasiłek stażowy który i tak wynosi tylko ułamek najniższej krajowej i najlepiej przyjmować wszystko z wdzięcznością. Kiedy oczami wyobraźni widziałam już ponurą wizję numerowania kartek w teczkach przez najbliższe pół roku pracodawca niespodziewanie oświadczył, że jednak nie chce mnie na staż bo nie spełniam ich oczekiwań. Po cichutku odetchnęłam z ulgą bo nie zmarnuję czasu na zajęcie pożyteczne ale mało rozwijające i nie dające mi nic. Przy okazji między wierszami usłyszałam , że niepotrzebnie wybrzydzam , powinnam przyjść z radością na staż bo osób w moim wieku i tak nikt nie zatrudni , szkoda nawet zachodu na bieganie po naborach. Jednocześnie oświadczono mi, że chętnie by mnie zatrudniono ale w ramach prac interwencyjnych gdzie UP opłacał by część mojego wynagrodzenia. Wniosek z mojej historii jest taki: jeśli NIE chcesz dostać się na staż to wytłumacz pracodawcy, że chcesz się na nim czegoś nauczyć a nie tylko być " dziewczynką na posyłki". Mimo szumnych programów o pomocy dla pokolenia 50 + mentalności pracodawców nic nie zmieni. Jak mi powiedziano za młoda na emeryturę, za stara na pracę.
Wpis mój niekoniecznie dotyczy rękodzieła ale gdzieś muszę wylać swoje frustracje mam nadzieję, że nie zniechęci to Was do czytania mojego robótkowgo blogu.
Jak wszyscy wiedzą Urząd Pracy pracy nikomu nie poszukuje ale ostatnio w związku ze zmianami ich przepisów pracownicy UP usiłują stwarzać choć fikcję pomocy. Ponieważ nigdy mi nic nie zaproponowano, a należę do grupy szczególnie zagrożonej bezrobociem tzn 50+ tym razem w czasie wizyty w UP spotkała mnie niespodzianka i zaproponowano mi staż pracy. Trochę mnie to zdziwiło bo zawsze myślałam , że staż pracy jest dla młodych bez doświadczenia ale ponieważ jestem otwartą osobą pomyślałam sobie , że może jest to jakiś sposób na poznanie nowego miejsca, nowych przepisów zwłaszcza, że miałby to być staż w poważnej dużej instytucji samorządowej. Poprosiłam o opis stażu chcąc sprawdzić czy czasem stażysta nie jest potrzebny tylko do kserowania dokumentów i przekładania teczek w archiwum. Opis stażu był bardzo ogólny wymagano jednak wyższego wykształcenia. Skwapliwie podsunięto mi odpowiednie papierki do podpisania w których musiałam się zobowiązać do przyjęcia stażu w ciemno nie znając zakresu obowiązków i wysłano mnie do pracodawcy u którego miałam odbyć staż. Gwoli wyjaśnienia co ma duże znaczenie w opisywanej historii wiele lat pracowałam jako urzędnik państwowy moje doświadczenie zawodowe jest więc bardzo duże i różnorodne.
Pracodawca przyjął mnie z otwartymi ramionami bo kto nie chciałby darmowego pracownika przez 6 miesięcy . Schody się zaczęły gdy zapytałam co miałabym na tym stażu robić. Z założenia stażyści przychodzą na staż aby się uczyć , powinni być szkoleni tak by staż był pomocny w poprawie ich pozycji na rynku pracy. Chyba pierwszy raz trafiła do do urzędu osoba taka jak ja która zamiast dziękować Bogu za możliwość odbycia stażu chciała się na nim czegoś nauczyć.Z rozbrajającą szczerością oświadczono mi jednak, że nikt mnie w niczym szkolił nie będzie bo pracodawca i tak nie zamierza mnie zatrudnić więc szkoda na to czasu. Przez 6 miesięcy stażu miałabym archiwizować ich dokumenty. Kto nie wie na czym to polega to w skrócie wyjaśniam , dokumenty układa się w teczkach w chronologicznej kolejności,numeruje kartki, robi się ich spis i stronę tytułową, nie wiem dlaczego pracodawca uznał, że do takich czynności trzeba mieć aż wyższe wykształcenie. Miałabym archiwizować dokumenty przez 6 miesięcy przez 8 godzin dziennie. Korzyść dla pracodawcy jest bardzo duża ma darmowego pracownika na pełny etat , stażyście niewielki zasiłek stażowy płaci UP. Tylko po co mi taki staż? Jak poprawi to moją pozycję na rynku pracy lub choćby moją wiedzę o funkcjonowaniu tej instytucji którą mogłabym wykorzystać np. w czasie rozmów kwalifikacyjnych w czasie ewentualnych naborów? Przy archiwizacji nie ma czasu na czytanie dokumentów, trzeba je tylko odpowiednio posegregować. Ponieważ nie boję się nowych wyzwań poprosiłam o skierowanie mnie w ramach stażu do jakiś innych prac ( instytucja zgłosiła zapotrzebowanie na 15 stażystów) gdzie mogłaby się przydać moja wiedza i doświadczenie a ja mogłabym się czegoś nowego dla mnie nauczyć. Jak się domyślacie nie mogłam odmówić przyjęcia stażu bo równałoby się to z utratą statusu osoby bezrobotnej . Stażysta po otrzymaniu skierowania na staż ,to taki niewolnik, musi robić co mu każą, pracować wydajnie na pełen etat ( bo inaczej pracodawca zerwie umowę stażową robiąc kłopoty stażyście) , nie chorować bo wtedy zmniejsza się mu zasiłek stażowy który i tak wynosi tylko ułamek najniższej krajowej i najlepiej przyjmować wszystko z wdzięcznością. Kiedy oczami wyobraźni widziałam już ponurą wizję numerowania kartek w teczkach przez najbliższe pół roku pracodawca niespodziewanie oświadczył, że jednak nie chce mnie na staż bo nie spełniam ich oczekiwań. Po cichutku odetchnęłam z ulgą bo nie zmarnuję czasu na zajęcie pożyteczne ale mało rozwijające i nie dające mi nic. Przy okazji między wierszami usłyszałam , że niepotrzebnie wybrzydzam , powinnam przyjść z radością na staż bo osób w moim wieku i tak nikt nie zatrudni , szkoda nawet zachodu na bieganie po naborach. Jednocześnie oświadczono mi, że chętnie by mnie zatrudniono ale w ramach prac interwencyjnych gdzie UP opłacał by część mojego wynagrodzenia. Wniosek z mojej historii jest taki: jeśli NIE chcesz dostać się na staż to wytłumacz pracodawcy, że chcesz się na nim czegoś nauczyć a nie tylko być " dziewczynką na posyłki". Mimo szumnych programów o pomocy dla pokolenia 50 + mentalności pracodawców nic nie zmieni. Jak mi powiedziano za młoda na emeryturę, za stara na pracę.
Wpis mój niekoniecznie dotyczy rękodzieła ale gdzieś muszę wylać swoje frustracje mam nadzieję, że nie zniechęci to Was do czytania mojego robótkowgo blogu.
Pozostaję więc nadal bez pracy i mogę do woli się zajmować robótkami. Choć korzyści materialnych z tego nie ma to przynajmniej nie mam poczucia, że ktoś mnie wykorzystuje. Trudno tworzyć fajne rzeczy bez nakładów finansowych trzeba mieć środki na materiały ale zawsze można wykorzystać to co się ma i tworzyć "z niczego" Pamiętacie mój wpis o bransoletkach Bransoletki z niczego. ?
Ja osobiście nie odbyłam żadnego stażu, ale moja współlokatorka tak. Musiała wykonywać najgorsze prace, często zostawała po godzinach, biegała po całym mieście żeby zalatwiać przeróżne sprawy, a za to wszystko dostawała właśnie ten niewielki zasiłek z UP. Niestety, staż się skończył, a pracy dalej nie można znaleść. Pracodawcy oczekują doświadczenia, tylko gdzie je zdobyć jeśli nikt nie chce nas zatrudnić?
OdpowiedzUsuńW Twojej sytuacji brak pracy jest w sumie plusem,(a przynajmniej dla obserwatorów tego bloga :D ). Dzięki temu możemy podziwiać przepiękne rzeczy, które robisz :) Pozdrawiam serdecznie :)
opisałaś mój przypadek, Joasiu. również byłam na stażu w szkole, generalnie robiłam to co mi kazali, wszystko i nic, jednego dnia zastępowałam sekretarkę i dyrektorkę, następnego dnia siedziałam cicho w szafie z papierami i układałam alfabetycznie stare dokumenty... dla mnie to śmieszne jak traktuje się stażystów. pracodawcy naprawdę nie wiedzą jak wartościowych ludzi mają pod nosem, widzą tylko darmowego pracownika z którym mogą robić co chcą.
UsuńA po stażu? Dalej bezrobocie...
Co do wypowiedzi autorki bloga... nie dalej jak tydzień temu byłam w UP, dowiedziałam się, że praca dla panów jest, dla kobiet niet. Zatem mam sobie coś wyhodować między nogami (przepraszam za wyrażenie, ale też już jestem sfrustrowana)? I ta niby próba znalezienia mi pracy, och ludzie... czasem brak słów.
Dobrze, że napisałaś tego posta, też sobie nieco ulżyłam ;)
Pozdrawiam!
I tak oto pracy nie mają ludzie, którzy NAPRAWDĘ chcą pracować! Smutne to wszystko...
Usuńja jak nie znajdę pracy to chciałabym iść na staż - i praca z papierami mi w zupełności wystarczy - przynajmniej się wyłączę i psychicznie odpocznę :) to mówicie że na stażu płacą grosze? czyli ile?
OdpowiedzUsuńp.s. przesyłka dotarła - dziękuję :) jak coś wyhaftuje to pokażę :)
jak ja byłam na stażu (2,5 roku temu) to dostawałam bodajże 913zł
UsuńW przypadku mojej współlokatorki po odliczeniu wszystkiego dostawała coś niewiele ponad 700 zł..
Usuńja byłam na jakimś stażu współfinansowanym z Unii i dostawałam właśnie tyle na rękę
Usuńja chapałam fizycznie w sklepie za 444 zł w 2006 roku, nigdy więcej
UsuńPostem tym spowodowałaś chyba dość sporą lawinę opisów doświaczeń "staż z ramienia UP".
OdpowiedzUsuńMoje dziecko jesienią skończyło studia.Nie oczekiwaliśmy od losu, że już natychmiast gdzieś znajdzie swoje miejsce w zawodowym świecie.Jako bezrobotna z perspektywą kompletnego bezrobocia w swoim zawodzie rozpoczęła naukę nowego zawodu.
W styczniu złożyła wniosek o staż w firmie prowadzonej przez swojego ojca , zgodnie ze zdobywaną obecnie wiedzą.Siedzieli z małżonkiem, stworzyli program i było 2 miesiące czekania na odpowiedź bo brak kadry w UP, zwolnienia lekarskie itp.Jak się spodziewaliśmy stażu nie dostała bo niezgodny z jej wykształceniem.Ok, rozumiem.Jednak trafiło mnie (i resztę domowników) kiedy ten sam UP skierował tą moją bezrobotną na staż do siostrzanej firmy małżonka .Tam jej nie przyjęto bo za mało doświadczeń.
Staż wreszcie znalazła .Od tygodnia dzielnie tyra ale znowu nie związane jest to z jej podstawowym wykształceniem.W miejscu gdzie obecnie próbuje zdobywać nowe doświadczenia przyjęto ją tylko dlatego, że posiada umiejetności zdobyte w ojca biurze i kształci sie w nowym zawodzie.Dziecko się cieszy, że przy następnych poszukiwaniach będzie mogła w CV wpisac już jakies doświadczenia, których brak wytyka się abiturientom różnych szkół, uczelni a matka się cieszy, że dziecko się cieszy:):):)
Kiedy śledziliśmy propozycje staży zastanawiały mnie propozycje stażu: praca na zmywaku, pomoc kuchenna, osoba do wszystkiego.Czy te stanowiska pracy mają być u prywatnego własciciela finansowane z ramienia programu staż 30+ lub 50 +?
Paranoii jest więcej, osób z Twoim doświadczeniem również a UP stworzony chyba tylko po to aby upokarzać myślące osoby.
Życzę Ci jednak owocnego zdobywania doświadczeń w ramach stażu 50+
Znam ten ból...szkoda słów :(
OdpowiedzUsuńten temat mnie nie dotyczy i całe szczęscie , jestem na wcześniejszej emeryturze , i mam wiele czasu/ a nawet za mało na swoje ulubione robótki/ pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMój brat miał tak samo. Kiedy poprosił o coś bardziej rozwijającego, to z niego zrezygnowano. :/
OdpowiedzUsuńTak mi się a'propos stażu przypomniało, że jakieś blisko 40 lat temu, na stażu czyściłam głównie pieczątki i latałam szefostwu po wódkę:)))Niczego się nie nauczyłam czyli w gruncie rzeczy niewiele się zmieniło:))
OdpowiedzUsuńByłam na stażu 2 razy - to już prawie 10 lat temu; ale ja zaraz po szkole sporo się tam nauczyłam, a przynajmniej na tym drugim; dostawałam jednak wtedy ok. 450 zł; brutto:)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie wciągnął ten wpis. Jako bezrobotna mgr inż. przez ponad rok szukałam pracy, w międzyczasie pracując jakiś czas w sklepie (co przypłaciłam poszarpaniem nerwów). Potem zdecydowałam się na bezpłatną praktykę bo wiedziałam, że w tym zakładzie przynajmniej można się dużo nauczyć (i nauczyłam się). Pod koniec praktyki zadzwoniła do mnie pani z PUP z zapytaniem, czy interesuje mnie staż w pewnej państwowej instytucji (bo chyba nie była pewna czy wiąże się to w jakiś sposób z moim wykształceniem). Zgodziłam się bo wolałam robić kawę i ksero niż znowu pracować w sklepie nie zdobywając żadnego pożytecznego doświadczenia (a tak to chociaż sensowna pozycja w CV, nawet, jeśli to pusty zapis). Dostałam się na staż i okazało się, że kawy nikomu nie robiłam (a wręcz wszyscy chcięli mnie nia częstować), archiwizowałam owszem, zastępowałam serketarkę podczas nieobecności (konstruktywne - przez to miejsce przechodzą wszystkie informacje), pisałam pisma, dbałam o porządek w dokumentach, byłam na dwóch delegacjach (kontrola i szkolenie). A co najważniejsze kiedy skończę zostanę zatrudniona na co najmniej 3 miesiące (choć dyrektor nie kryje, że chciałby pracownika na stałe). Nie mam nadmiaru obowiązków, mam czas na herbatkę, drugie śniadanie i pogaduszki z pracownikami, mogę wyjść do aklepu albo urzędu jeśli potrzebuję. Wiem, że miałam dużo szczęścia bo zazwyczaj nie tak to wygląda. Jeżeli Twój niedoszły pracodawca potrzebuje aż 15 stażystów i ani jednego pracownika to jest to po prostu śmieszne. Ale UP nie jest winny temu, że pracodawcy wykorzystują bezczelnie swoją przewagę na rynku pracy. Ja w UP spotkałam się z miłym traktowaniem i dobrymi chęciami pracowników, którzy przecież nie są cudotwórcami. Niektórzy uważają, że UP jest zbędny, ale czy wtedy nie byłoby jeszcze gorzej? bo zawsze jest ktoś bardziej doświadczony.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby udało Ci się znaleźć pracę! :-)
Oj szkoda słów na to, sama coś na ten temat wiem.
OdpowiedzUsuńja dzięki Bogu pracuję w jednej firmie już 29 lat.......i oby do emerytury
OdpowiedzUsuńMam 41 lat pracy i właśnie zostałam zwolniona i też boję się takiej sytuacji że UP wyśle mnie na jakieś beznadziejne staże zamiast dać zasiłek i wysłać na świadczenie przedemerytalne. Ja miałam nadzieję że do emerytury popracuję w tym zakładzie no ale nic z tego. A co do doświadczenia to masz je mieć i najlepiej 20 lat i nogi do samej szyi.
OdpowiedzUsuńPrzykra historia Aniu ale z morałem jak widać. Szkoda że takie jest podejście pracodawców, szkoda że ludzie którzy chcą pracować nie dostają sensownej pracy. Koleżanka po powrocie z urlopu wychowawczego straciła pracę w swojej firmie, potem przez dwa lata szukała pracy - znalazła ale kosztowało ją to wiele nerwów.
OdpowiedzUsuńAch ta rzeczywistość :( ale poprawiasz ja pięknymi rzeczami rączkami robionymi, żeby jeszcze z rękodzieła dało się wyżyć.
OdpowiedzUsuńcóż to jest przykład na to jak "cudowne" mamy państwo :( trzymaj się ciepło Aniu - pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj Aniu, trafiłam tu przez przypadek. Temat ten też dotyczy mnie - tylko ja nie kwalifikuję się na żadną pomoc, bo mam skończone 25 a do 50 to mi jeszcze sporo brakuje. Żadne szkolenia, zasiłek dawno minął, brak jakiejkolwiek pomocy z UP. Podczas ostatniej wizyty pracownica UP zaproponowała mi żebym poszukała pracy za granicą i podbiła kartę. Mam zgłosić się za 3 miesiące i to w godz. 07.45 -10.00 po numerek, a jak nie zdążę to będę umawiana na daną godzinę. Jak znam życie to kolejka będzie już od 4 rano. Jak żyć? Mam doświadczenie zawodowe, studia wyższe, chęć do pracy, siłę wieku, wydawałoby się, że to nie powinno stać na przeszkodzie w znalezieniu pracy, a jednak...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło Aga
ja byłam na stażu w sklepie za 444 zł narobiłam się jak głupia jeszcze byłam wiecznie krytykowana, później byłam na stażu rocznym w US dostawałam ok 700 zł, na 54 pracowników stażystów było 27, nikogo nie zatrudnili...
OdpowiedzUsuń