Uszyłam obrus z bawełny. Nie dodawałam żadnych ozdób,koronek bo i tak wzorów było na nim co niemiara. Wyrównałam po prostu wyszperany w szafie kawałek drukowanej tkaniny i obszyłam boki. Robota szybka , łatwa i przyjemna. Gdy już skończyłam i zabierałam się za sprzątanie to zamiast wyrzucić kawałeczki tkaniny pozostałe po wyrównywaniu brzegów uszyłam z nich dwa kwiatuszki. Ścinki były niewielkie, nierówne ot jak to przy równaniu brzegów więc kwiatki uszyłam metodą "na ślimaka" .W ten sposób ścinki nie trafiły do kosza i zostaną wykorzystane w bardziej przyjemny sposób Powoli dochodzę do wniosku, że to może jakieś zboczenie jest gdy się widzi "coś" w każdym przedmiocie do wyrzucenia ale to taki nieszkodliwy bzik. Przecież ścinki- kwiatki też można wyrzucić jeśli nie wymyśli się dla nich sensownego przeznaczenia.
bardzo ładne te kwiatuszki:-)
OdpowiedzUsuńŁadne kwiatki, a kiedyś mogą się przydać. A jak nie, to tak jak napisałaś, można wyrzucić kwiatki.
OdpowiedzUsuńJak widzę, nie tylko ja mam takie zboczenie, że we wszystkim dopatruję się " drugiego życia" dla czegoś co niby śmieciem już być powinno. Kwiatki nie wyrzucisz, tylko wykorzystasz, bo są bardzo fajne.)
OdpowiedzUsuńKwiatki przypięłabym do torby, tej Muminkowej też :-)
OdpowiedzUsuńTakie kwiatuszki to by mi pasowały do butów :)
OdpowiedzUsuń