Stary moher podarowała mi koleżanka. Był z zapasów mamy czy babci. Zakurzony, trochę zapiaszczony, choć w oryginalnych motkach z metką. Czujnie go przewinęłam sprawdzając czy aby nie ma w nim niechcianych lokatorów. Na szczęście był wolny od moli choć w trakcie zwijania wysypało się z niego mnóstwo kurzu i moherowych włosków. Było go tylko 100 g, 250 m. To mieszanka moheru, wełny i akrylu. Moher jak moher tylko ten miał piękny turkusowy kolor. Nie chciałam powiększyć i tak już ogromnych zapasów włóczkowych więc moher trafił od razu na druty. Zaczęłam dziergać chustę strzałkę bo włóczki było trochę mało na coś większego.
W międzyczasie dziergałam dodatki komunijne. Rozglądam się za wzorami na komunijną pelerynkę. Pelerynki do komunii nie wydziergałam ale przy okazji szukania wzorów znalazłam pelerynkę - narzutkę dla osoby dorosłej. Spodobała mi się prostota wzoru, grube druty, ścieg francuski, zapięcie na guziki. W oryginale wyglądało to trochę inaczej, duży dekolt opadający na ramiona, długość do pasa, rozcięcia po bokach. Ja miałam tylko 100 g moheru i tyle musiało mi wystarczyć. Poprułam zaczętą chustę i powstała mała pelerynka, długość boku to 38 cm. Zapięcie na 4 guziki. Do letnich bluzek na chłodny wieczór będzie jak znalazł. Po rozpięciu można ją dowolnie zamotać na szyi a nawet opatulić głowę. Moher po praniu jeszcze zyskał na urodzie, kolor jest cudny inny w słońcu inny w cieniu, narzutka leciutka. Teraz czekam na ciepłe dni chyba, że postanowię nosić ją do płaszczyka.
piękny kolorek i wykonanie
OdpowiedzUsuńŚliczna rzecz i w dodatku uniwersalna ! Podoba mi się kolor i delikatny, luźny wzór. Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuń