Obserwatorzy.

czwartek, 28 stycznia 2016

Staruszka Kaszubka

        Po ilości  miłych słów pod wpisami o skarpetkach widzę, że jest sporo  fanów i fanek ręcznie dzierganych skarpetek. To miłe, że takie skarpetki sprawiają przyjemność i radość. Robienie skarpet na drutach   z pewnością  nie jest  "opłacalne"  bo jakby się nie spieszyć to skarpetek w godzinkę nie wydziergasz. Dziś w pobliskim sklepie sieciowym widziałam całkiem fajne  skarpetki z włóczki 50% wełny/50% akrylu za niecałe 13 zł. Maszyny robią z pewnością równiej, szybciej niż my ale  serca w robótki nie wkładają  więc  chyba nie są dla nas konkurencją. 
        Czemu dziś wspominam o maszynach? Otóż wyciągnęłam  z zakamarków  odziedziczoną po mamie maszynę dziewiarską "Kaszubka". To najprostsza  z najprostszych maszyn. Właściwie robi tylko podstawowy ścieg  tzw.  pończoszniczy ale mimo, że ma   50  lat nadal działa. We wpisie Skarpetki pokazywałam skarpetki dziergane na  cieniutkich drutach z wełny skarpetkowej. Dziergałam je strasznie długo i mimo, że miałam jeszcze jedną fajna wełenkę   nie  mogłam się zdecydować na kolejną tak pracochłonną robótkę. Przypomniałam sobie wtedy o starowince "Kaszubce" i zrobiłam skarpety na  maszynie. Mimo, że włóczka cieniutka to zrobienie  pary skarpet zajęło mi 1 dzień uwzględniając jeszcze  chuchanie i dmuchanie na poczciwą  starą maszynę. Oczywiście skarpetki mogłam zrobić na maszynie  tylko "na płasko"  , ale   pięta jest wrobiona za pomocą skróconych rzędów ( okazało się to możliwe na tak prostej maszynie wystarczyło tylko  przeczytać całkiem żółtą ze starości  instrukcję obsługi). Skarpetki po zrobieniu zszyłam płaskim ściegiem , wykończyłam ręcznie robionym ściągaczem bo  moja starowinka ściągacza robić nie potrafi. Skarpety nie są  tak perfekcyjne jak te robione na okrągło na drutach ale zaoszczędziłam sporo czasu a i odświeżenie sobie   wiedzy o obsłudze Kaszubki sprawiło mi sporo radości. Muszę pomyśleć o innych  rzeczach które mogłabym wydziergać przy pomocy tej  staruszki choć  nie wszystkie włóczki  chce ta maszyna   dziergać,  lubi gubić oczka a i robota na niej do lekkich nie należy bo potrzebna jest zwykła siła  fizyczna. Nie ma to jednak  jak  zasiąść w fotelu  z drutami w rękach słuchając  fajnej muzyki.



15 komentarzy:

  1. O ile dobrze pamietam to sciagacz sie robilo spuszczajac oczka i pozniej przeciagajac je ponownie. Pracochlonne , ale jak sie nabierze wprawy ....Kaszubkę miala kiedys moja sasiadka . byłam dzieckiem , wiec jakis ....ho,ho temu.Skarpetki bardzo udane.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacyjne! Uwielbiam takie wzory!

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja Kaszubka miała specjalną dostawkę do robienia ściągaczy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rewelacyjne skarpetki :-) Jeden dzień i gotowe :-)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniałe w takich skarpetach na pewno nogi nie zmarzną :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja chyba nigdy nie zmierzę się z dzierganiem skarpet. Brak mi cierpliwości. Dlatego podziwiam wszystkich dziergających skarpetki:))
    Serdecznie pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  7. podziwiam,dla mnie to czarna magia

    OdpowiedzUsuń
  8. Skarpetki bardzo mi się podobają,ale masz rację te ręcznie robione mają tą "duszę":)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. No i proszę, stare wcale nie oznacza, że do kitu :). Śliczne skarpetki, bardzo podoba mi się wzorek :). Dziękuję za udział w moim candy i życzę powodzenia w losowaniu :))).

    OdpowiedzUsuń
  10. bardzo ładne skarpetki i ta maszyna to musi być świetna sprawa:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Śliczne skarpetki!
    Co do skarpetek dzianych na maszynie - sama niedawno odkryłam taką możliwość, na próbę zrobiłam samą piętę, ale jakoś całych skarpetek jeszcze nie. Hi,hi! Może na przyszłą zimę się zmobilizuję.

    OdpowiedzUsuń
  12. Takie skarpetki są nie zastąpione w zimowe wieczory :)

    OdpowiedzUsuń

Miło mi, że mnie odwiedziłaś/łeś . Dziękuję za każdy komentarz.