Nie wiem czy jeszcze można nosić moherowe rzeczy bez narażania się na niedobre skojarzenia z wojującymi grupami spod skrzydeł pewnego "ojca".
Moher jednak miałam i to taki z dodatkiem wełny więc cieplutki. Włóczka cieniowana w różnych kolorach brązu i beżu postanowiłam więc zaryzykować i coś z niej zrobić. Pierwsza powstała broszka z drewnianym koralikiem w środku. Wydziergana na szydełku, puchata dość duża ok.9 cm średnicy. Broszka sobie trochę poleżała bo jakoś nie miałam pomysłu do czego ją przypiąć.
Włóczki nadal miałam kilka kłębuszków zrobiłam więc jeszcze czapkę. Taką zwykłą, najzwyklejszą bo przy cieniowanej włóczce wzory są niezbyt widoczne. Gdy już miałam czapkę przypomniałam sobie o broszce i w ten sposób zamiast jednej wersji czapki mam dwie: z broszką i bez broszki.
Czapka zrobiona, broszka zrobiona ale włóczki nadal mi zostało więc powstały kolejne "moherki". Jeśli chcecie je zobaczyć to zapraszam na następne wpisy bo obiecałam w tytule kilka osłon.
Oto moje dwie wersje tej samej czapki. Jak myślicie która fajniejsza? Ja nie mogę się zdecydować a czapki tak jak i broszki nie noszę ale od przybytku głowa nie boli.
PS.
Czapka jest w normalnym damskim rozmiarze choć prezentuje ją na głowie lalki. Udało mi się zakupić w SH głowę do czesania wyjątkowo dużą i o ślicznych oczach. Wnuczka będzie miało co czesać a ja mam na czym robić zdjęcia. Musze powiedzieć, że to jest największy problem jak zrobić w miarę przyzwoite zdjęcie w zwykłym mieszkaniu nie mając ani manekina, ani modelki, ani miejsca , ani oświetlenia. Większość zdjęć robię na balkonie ze względu na naturalne światło.
PS.
Czapka jest w normalnym damskim rozmiarze choć prezentuje ją na głowie lalki. Udało mi się zakupić w SH głowę do czesania wyjątkowo dużą i o ślicznych oczach. Wnuczka będzie miało co czesać a ja mam na czym robić zdjęcia. Musze powiedzieć, że to jest największy problem jak zrobić w miarę przyzwoite zdjęcie w zwykłym mieszkaniu nie mając ani manekina, ani modelki, ani miejsca , ani oświetlenia. Większość zdjęć robię na balkonie ze względu na naturalne światło.
Moherowa czapka, to nie "moherowy beret", więc spokojnie Aniu - nie narazisz się na niedobre skojarzenia:)) A tak na poważnie - piękna czapka Ci wyszła i gdybyś nie napisała, że to z moheru, na pewno bym nawet nie pomyślała, że z takiej włóczki. Podoba mi się z broszką, to taka "kropka nad i".
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:))
Piękna czapka - wykonanie i sama włóczka!
OdpowiedzUsuńJa zawsze bardzo lubiłam moher, moja babcia w dawnych czasach przywoziła te włóczki zza granicy i kojarzą mi się raczej z Europą Zachodnią i dzieciństwem.
Fajna czapa, wygląda na ciepłą, podoba mi się z broszką i bez. A moher to moja ulubiona włóczka na czapki :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMi się obydwie podobają:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzapka bardzo ładna sama w sobie, ale broszka jest idealnym dodatkiem,bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńCzapy przepiękne! Obie wyszły świetnie.
OdpowiedzUsuńVery nice!
OdpowiedzUsuńDziękuję za udział w moim Kawowym Candy:) Życzę powodzenia w losowaniu:)
OdpowiedzUsuńz broszką na 100 % :) ale to czapka chyba nieduża jak na lalce się zmieściła :)
OdpowiedzUsuńCzapa z broszka to cudo !!!!!! Sliczna. Dzisiaj by mi sie bardzo przydala bo mroz przylazl z nienacka.
OdpowiedzUsuńZnikam i ide welenki w moich zapasach szukac. Chce tez miec piekna czape ( mimo ze nie za chetnie nosze, ale marznac nie bede !!! )
Pozdrawiam goraco i milego weekendu
Gabi
fajnie ci wyszła
OdpowiedzUsuńŚwietna czapka :-) Mnie bardziej podoba się z broszką :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Moherowe czapulce są super :) a moher się mi kojarzy z beretem a nie czapką :) więc spokojnie :)
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuń